Algieria/Niska frekwencja w sobotnich wyborach parlamentarnych
W wielu rejonach kraju frekwencja była znacznie niższa od przeciętnej, a w Kabylii, rejonie będącym bastionem opozycji, wyniosła zaledwie ok. 1 proc. Dochodziło tam do demolowania lokali wyborczych i starć z policją.
Podkreśla się, że tak niska frekwencja w pierwszych wyborach od czasu zmuszenia do rezygnacji w 2019 r. długoletniego prezydenta Abdelaziza Butefliki, jest odzwierciedleniem przeważających nastrojów zniechęcenia i apatii oraz przeświadczenia, że "wybory niczego nie zmienią".
Władze natomiast wiązały z wyborami nadzieje położenia kresu trwającym od 2 lat niepokojom społecznym pogłębionym dodatkowo przez kryzys gospodarczy i pandemię Covid-19.
W wyborach, które odbywały się według zmodyfikowanej ordynacji, startowało wielu nowych, niezależnych kandydatów, którzy zapowiadali wyeliminowanie korupcji politycznej i utorowanie drogi do powstania "nowej Algierii".
Jak zauważa Associated Press, głosowanie odbywało się w napiętej atmosferze i w warunkach bojkotu wyborów przez ugrupowania opozycyjne. Była to reakcja na nowe przepisy praktycznie zabraniające jakichkolwiek demonstracji ulicznych.
Uderzyły one głównie w opozycyjny ruchu Hirak, który stał za rewolucją w 2019 i co tydzień organizował marsze protestacyjne. Obalenie Butefliki, który sprawował władzę przez 20 lat, jedynie pogorszyło sytuację. W kraju szalała korupcja polityczna i finansowa, rosło bezrobocie i wzmagały się represje.
Sytuacji nie zmieniło przeprowadzone w listopadzie ub. r. referendum konstytucyjne, które Hirak określił jako "zabieg kosmetyczny". (PAP)
jm/