Z 0:2 na 3:2. Koszykarze Politechniki Opolskiej w półfinale 1. ligi!
Po pasjonującej serii ćwierćfinałowej koszykarze Weegree AZS-u Politechniki Opolskiej pokonali GKS Tychy 3:2. Decydujący mecz opolanie rozstrzygnęli na swoją korzyść 86:78.
W spotkanie lepiej weszli goście, którzy na początku prowadzili 8:2. Akademicy uszczelnili obronę, przyśpieszyli atak i na efekty nie trzeba było długo czekać. Po niecałych pięciu minutach opolanie po raz pierwszy prowadzili i swoją przewagę sukcesywnie budowali. Pierwszą kwartę efektowną „trójką” prawie z połowy zakończył Jakub Kobel. Po dziesięciu minutach gospodarze prowadzili 24:16.
Drugą część opolanie rozpoczęli z dużymi problemami. Przestali trafiać, przydarzały im się straty i po trzech minutach goście zmniejszyli straty do 3 punktów. Przez długi czas jedynymi skutecznymi akcjami wśród gospodarzy popisali się Adam Kaczmarzyk i Dominik Rutkowski, ale to wystarczyło, aby przewaga opolan utrzymywała się na poziomie pięciu punktów. W końcówce drugiej kwarty znów lepszy okres gry GKS-u. Tyszanie na pół minuty przed końcem pierwszej połowy odzyskali prowadzenie. Po dwudziestu minutach goście prowadzili 35:33.
Po zmianie stron nadal przeważali tyszanie, którzy po 2 minutach trzeciej kwarty prowadzili już siedmioma punktami. Opolanie z mozołem odrabiali starty i na 2:40 przed końcem doprowadzili do remisu po 48. Chwilę później znów przewaga GKS-u wzrosła do 4 punktów, ale trzy skutecznie wykonane wolne przez Kaczmarzyka spowodowały, że AZS złapał kontakt punktowy, a po akcji Patryka Piszczatowskiego doprowadził do remisu. Przed ostatnią kwartą remis 57:57.
Ostatnia część to w długich okresach walka punkt za punk. Opolanie nie wykorzystali trzech „trójek”, ale w końcu jak zaczęli trafiać, to wyszli na prowadzenie 65:61. Wspierani przez komplet publiczności miejscowi lepiej poradzili sobie z nerwami. Po emocjonującej końcówce akademicy zwyciężyli 86:78, a w całej serii 3:2.
Radości po ostatniej syrenie nie krył kapitan AZS-u Adam Kaczmarzyk.
- To niesamowita sprawa wyjść z takiego dołka w jakim byliśmy. Z 0:2 na 3:2, to jest niesamowita sprawa. Dla takich właśnie meczy chce się grać w koszykówkę. Bardzo ciężki wysiłek, ale jesteśmy przygotowani. Idziemy po swoje! - mówi Kaczmarzyk.
W półfinale rywalem opolan będzie Sokół Łańcut.
Drugą część opolanie rozpoczęli z dużymi problemami. Przestali trafiać, przydarzały im się straty i po trzech minutach goście zmniejszyli straty do 3 punktów. Przez długi czas jedynymi skutecznymi akcjami wśród gospodarzy popisali się Adam Kaczmarzyk i Dominik Rutkowski, ale to wystarczyło, aby przewaga opolan utrzymywała się na poziomie pięciu punktów. W końcówce drugiej kwarty znów lepszy okres gry GKS-u. Tyszanie na pół minuty przed końcem pierwszej połowy odzyskali prowadzenie. Po dwudziestu minutach goście prowadzili 35:33.
Po zmianie stron nadal przeważali tyszanie, którzy po 2 minutach trzeciej kwarty prowadzili już siedmioma punktami. Opolanie z mozołem odrabiali starty i na 2:40 przed końcem doprowadzili do remisu po 48. Chwilę później znów przewaga GKS-u wzrosła do 4 punktów, ale trzy skutecznie wykonane wolne przez Kaczmarzyka spowodowały, że AZS złapał kontakt punktowy, a po akcji Patryka Piszczatowskiego doprowadził do remisu. Przed ostatnią kwartą remis 57:57.
Ostatnia część to w długich okresach walka punkt za punk. Opolanie nie wykorzystali trzech „trójek”, ale w końcu jak zaczęli trafiać, to wyszli na prowadzenie 65:61. Wspierani przez komplet publiczności miejscowi lepiej poradzili sobie z nerwami. Po emocjonującej końcówce akademicy zwyciężyli 86:78, a w całej serii 3:2.
Radości po ostatniej syrenie nie krył kapitan AZS-u Adam Kaczmarzyk.
- To niesamowita sprawa wyjść z takiego dołka w jakim byliśmy. Z 0:2 na 3:2, to jest niesamowita sprawa. Dla takich właśnie meczy chce się grać w koszykówkę. Bardzo ciężki wysiłek, ale jesteśmy przygotowani. Idziemy po swoje! - mówi Kaczmarzyk.
W półfinale rywalem opolan będzie Sokół Łańcut.