Wakacje bez bomb i alarmów dla ukraińskich dzieci zorganizowali strażacy ochotnicy w Turawie
Kilkunastu ukraińskich chłopców z obwodów przyfrontowych przyjechało do Turawy na zaproszenie polskich strażaków ochotników.
- Mieliśmy na przykład polsko-ukraińskie manewry medyczne - mówi Radosław Matysik, koordynator wojewódzki programu "Pierwszy Ratownik".
- Myślę, że dzieci bawiły się bardzo fajnie, przy okazji zdobywając sporo wiedzy z zakresu pierwszej pomocy. Komunikacja jest na poziomie dobrym. Opiekunowie sprawnie, nawet powiedziałbym biegle, władają językiem polskim. My z kolei staramy się poduczyć lub przypomnieć sobie język ukraiński.
Natalia Hesiuk, opiekunka dzieci z Ukrainy, podkreśla, że wiele osób z Opola i Krakowa zorganizowało tę wycieczkę.
- Chcieliśmy dać im chociaż kilka spokojnych dni bez bomb i alarmów. Ich rodzice są często ranni po rosyjskich atakach, a te dzieci również stresują się. Tutaj one mają to, na co po wybuchu wojny nie mogą liczyć w Ukrainie. Można mówić, że to rehabilitacja, bo mają basen, jeziora i normalne życie jak dzieci w Polsce.
Roman przyjechał do Turawy z obwodu chersońskiego. - Tam słychać syreny, ale eksplozje są dość sporadyczne, mój tata pracuje jako ratownik medyczny i zostałem zaproszony na ten obóz ze względu na jego pracę. Mnie bardzo podobało się tutaj. Podróżowaliśmy przez Tarnopol, droga była ciężka, ale dobrze razem bawiliśmy się.
Za program "Pierwszy Ratownik" odpowiada Związek Ochotniczych Straży Pożarnych Rzeczypospolitej Polskiej.