Niezadowolenie branży fryzjerskiej po decyzji rządu o zamknięciu salonów. Przed świętami jest największy zarobek
Minister zdrowia zamyka od soboty (27.03) salony kosmetyczne i fryzjerskie. Ma to powstrzymać rozwój trzeciej fali zakażeń koronawirusem.
- Klientki dzwonią przez cały czas i dopytują, czy jeszcze znalazłoby się miejsce. Na pewno przed nami długi wieczór, bo do późnych godzin będziemy próbować nadrobić jak największą część klientów. Staramy się zapełniać grafik do ostatnich minut, kiedy będziemy mogły pracować. Są też telefony od klientek, które już przekładają wizyty i ustalają na czas po 9 kwietnia, kiedy obostrzenia przynajmniej częściowo zostaną poluzowane. Do reszty klientów trzeba niestety zadzwonić lub napisać z informacją taką a nie inną.
Jeden z klientów, któremu udało się dzisiaj ściąć włosy, ocenia restrykcje jako bolesne dla małych salonów fryzjerskich. Jego zdaniem, zamknięcie to większy problem dla kobiet niż mężczyzn.
- Mnie wydaje się, że takie małe salony powinny działać w dalszym ciągu, bo tutaj jak najbardziej można zachować reżim sanitarny. Co innego w wielkich salonach, gdzie jest znacznie więcej stanowisk i widać duży przemiał klientów. Można było to rozgraniczyć w pewien sposób.
Udało nam się również spotkać kobietę, która po południu rozpoczęła poszukiwania wolnego terminu w salonie fryzjerskim.
- Miałam to w planie, ale do szybszej wizyty u fryzjera nieco zachęciła mnie dzisiejsza decyzja rządu o obostrzeniach. Właśnie miałam pierwsze podejście i możliwe, że wieczorem spróbuję jeszcze w innych salonach. Jestem raczej dobrej myśli - jak się uda, to się uda.
Nowe obostrzenia będą obowiązywać co najmniej do 9 kwietnia.