Jest prawomocny wyrok dla zabójcy z Zawady. Marek M. spędzi 12, a nie 25 lat za kratkami
Według sądu pierwszej instancji, mechanik z Zawady Marek M. zabijając Macieja Z. zachował się jak gangster, dlatego skazał go na 25 lat więzienia. Innego zdania był Sąd Apelacyjny we Wrocławiu. Ten uznał, że mężczyzna działał w warunkach obrony koniecznej, ale nie zastosował nadzwyczajnego złagodzenia kary, ponieważ oskarżony zacierał później ślady i ukrył zwłoki. Dlatego skazał go na 12 lat więzienia. Ten wyrok jest już prawomocny.
- Jeżeli nasz klient chciałby dokonać tego zamachu na życie pokrzywdzonego, to mógłby tego dokonać w wielu innych miejscach. Niekoniecznie u siebie w warsztacie i domu, kiedy było czynne i w każdej chwili mógł się tam ktoś pojawić. W każdej chwili ta sytuacja mogła zostać zauważona. Mamy satysfakcję, że uwzględniono naszą apelację - dodał mecenas Miedziejko.
- Prawdopodobnie wniesiemy o kasację do Sądu Najwyższego - mówi pełnomocnik oskarżycieli posiłkowych mecenas Łukasz Wójcik.
- Sąd argumentował zmianę wyroku przede wszystkim tym, że istniały istotne wątpliwości w materiale dowodowym, jaki był w tej sprawie zgromadzony. Te wątpliwości dotyczyły m.in. samego przebiegu zdarzenia czy motywacji oskarżonego. Dlatego sąd musiał wszystkie wątpliwości potraktować na korzyść oskarżonego. To skutkowało tym, że sąd uznał, że zasądzona kara jest zbyt surowa, że oskarżony działał w ramach obrony koniecznej. Satysfakcją dla oskarżycieli posiłkowych jest to, że sąd uznał winę oskarżonego. Natomiast ta kara, którą sąd apelacyjny orzekł różni się od kary, którą orzekł sąd okręgowy - dodaje Wójcik.
Jak ustalili śledczy, Marek M. trzy razy uderzył swoją ofiarę młotkiem w głowę, a następnie oddał do niej strzał z pistoletu. Motywem zbrodni miały być rozliczenia finansowe pomiędzy mężczyznami. Oskarżony od początku twierdził, że Maciej Z. wpadł do niego z bronią i zaczął grozić zabiciem - jego i rodziny.
Zgodnie z wyrokiem sądu, oskarżony ma przekazać rodzinie pokrzywdzonego łącznie 150 tys. zł. zadośćuczynienia.