Porwał przypadkowego chłopca, bo potrzebował szybko pieniędzy. Może chodzić o długi hazardowe
Do 15 lat więzienia grozi 25-letniemu Kamilowi Ś., który w piątek (05.10) miał porwać dziecko w Wieluniu i zażądać kilkudziesięciu tysięcy złotych okupu. Poszukiwania dziecka i mężczyzny prowadzili policjanci z trzech województw: łódzkiego, opolskiego i dolnośląskiego. Wszystko koordynowali funkcjonariusze Centralnego Biura Śledczego Policji. Jeszcze w piątek wieczorem chłopiec miał wrócić bezpiecznie do domu.
- Mężczyzna został zatrzymany na terenie powiatu kluczborskiego. Nie miał żadnych szans na ucieczkę, ponieważ drogę zablokowali mu policjanci ruchu drogowego właśnie z Kluczborka, a śledztwo w tej sprawie prowadzone jest pod nadzorem Prokuratury Okręgowej w Sieradzu - mówi podkomisarz Marzena Grzegorczyk, rzecznik prasowy Komendy Wojewódzkiej Policji w Opolu.
Policyjna obława była prowadza m.in. z wykorzystaniem śmigłowców. - Czas ma w takiej sytuacji ogromne znaczenie - wyjaśnia młodszy aspirant Paweł Żukiewicz z zespołu prasowego Centralnego Biura Śledczego Policji. - Ze wstępnych ustaleń policjantów i Prokuratury Okręgowej w Sieradzu wynika, że podejrzany postanowił szybko zdobyć pieniądze, porywając dziecko dla okupu. W tym celu wytypował idącego ulicą chłopca, wciągnął go do samochodu, a następnie zażądał od rodziców pieniędzy. Zanim podjął okup, uwolnił dziecko, wtedy do akcji wkroczyli policjanci, którzy natychmiast ustawili posterunki blokadowo-kontrolne na ulicach okolicznych powiatów.
Nieoficjalnie dowiedzieliśmy się, że 25-letni Kamil Ś. jest mieszkańcem powiatu kluczborskiego.
Prokuratura Okręgowa w Sieradzu postawiła mężczyźnie zarzut porwania małoletniego, przetrzymywania jako zakładnika dla uzyskania od rodziców okupu w postaci kilkudziesięciu tysięcy złotych oraz wymuszenia rozbójniczego. Kamilowi Ś. zarzuca się także posiadanie amfetaminy.
Podejrzany przyznał się do porwania dziecka i przedstawił swoją wersję przebiegu zdarzeń. Jako motyw działania wskazał kłopoty finansowe. Jak nieoficjalnie udało nam się ustalić chodzi o długi hazardowe.
Zdaniem mecenasa Łukasza Wójcika, obrońcy Kamila Ś. informacja o znalezieniu atrapy broni jest nieprawdziwa. - Konieczne jest sprostowanie pewnych kwestii - mówi. - Nie można uznać za atrapę coś, co nie imituje broni, a w przypadku pana podejrzanego to była jedynie zabawkę. Nie do końca prawdziwa jest informacja wskazująca na to, że do uwolnienia porwanego doszło wskutek bezpośredniego działania policji, albowiem to z inicjatywy samego podejrzanego doszło do tego, że chłopiec znalazł się w rękach policji, a później u rodziców.
Decyzją Sądu Rejonowego w Sieradzu Kamil Ś. został tymczasowo aresztowany na trzy miesiące.
Policyjna obława była prowadza m.in. z wykorzystaniem śmigłowców. - Czas ma w takiej sytuacji ogromne znaczenie - wyjaśnia młodszy aspirant Paweł Żukiewicz z zespołu prasowego Centralnego Biura Śledczego Policji. - Ze wstępnych ustaleń policjantów i Prokuratury Okręgowej w Sieradzu wynika, że podejrzany postanowił szybko zdobyć pieniądze, porywając dziecko dla okupu. W tym celu wytypował idącego ulicą chłopca, wciągnął go do samochodu, a następnie zażądał od rodziców pieniędzy. Zanim podjął okup, uwolnił dziecko, wtedy do akcji wkroczyli policjanci, którzy natychmiast ustawili posterunki blokadowo-kontrolne na ulicach okolicznych powiatów.
Nieoficjalnie dowiedzieliśmy się, że 25-letni Kamil Ś. jest mieszkańcem powiatu kluczborskiego.
Prokuratura Okręgowa w Sieradzu postawiła mężczyźnie zarzut porwania małoletniego, przetrzymywania jako zakładnika dla uzyskania od rodziców okupu w postaci kilkudziesięciu tysięcy złotych oraz wymuszenia rozbójniczego. Kamilowi Ś. zarzuca się także posiadanie amfetaminy.
Podejrzany przyznał się do porwania dziecka i przedstawił swoją wersję przebiegu zdarzeń. Jako motyw działania wskazał kłopoty finansowe. Jak nieoficjalnie udało nam się ustalić chodzi o długi hazardowe.
Zdaniem mecenasa Łukasza Wójcika, obrońcy Kamila Ś. informacja o znalezieniu atrapy broni jest nieprawdziwa. - Konieczne jest sprostowanie pewnych kwestii - mówi. - Nie można uznać za atrapę coś, co nie imituje broni, a w przypadku pana podejrzanego to była jedynie zabawkę. Nie do końca prawdziwa jest informacja wskazująca na to, że do uwolnienia porwanego doszło wskutek bezpośredniego działania policji, albowiem to z inicjatywy samego podejrzanego doszło do tego, że chłopiec znalazł się w rękach policji, a później u rodziców.
Decyzją Sądu Rejonowego w Sieradzu Kamil Ś. został tymczasowo aresztowany na trzy miesiące.