- Pierwszy raz coś takiego nas spotkało, nie pamiętam, żeby wcześniej była tu powódź i zalane domy - mówi Sylwester Palica, mieszkaniec Roszkowic. - Głównie woda szła drogą polną pomiędzy budynkami z pól. Druga woda szła przez podwórka. W pierwszej kolejności woda nalała się do pierwszego domu, potem jak już się tak zwane jeziorko zrobiło to nalała się do innych domów.

W niektórych miejscach woda sięgała nawet 40 centymetrów.

- Mamy zalany cały dom, wszystkie meble do wyrzucenia. Nie nadaje się do zamieszkania - dodaje Agnieszka Węgrzyn, mieszkanka Roszkowic. - Mąż do mnie zadzwonił, że coś się dzieje, że nas zalewa. Wjechałam samochodem na podwórko, weszłam do domu i zadzwoniłam na straż. Przyjechali natychmiast, pomogli nam wnieść kilka worków do domu i chwila moment i było zalane. Nie wiedziałam, co ratować, czy wynosić koty, psy, czy ratować jakieś rzeczy dla dzieci. To była chwila. Teraz musimy czekać. Na razie będziemy nocować u znajomej, a potem czekamy na jakieś mieszkanie, bo w tej chwili nie mamy gdzie się podziać.

Dodatkowo miejscowe stowarzyszenie "Roszko z Roszkowic" prowadzi zbiórkę pieniędzy na rzecz poszkodowanych.