Japonia/ Media: władze nie mierzą już zatłoczenia miejskich pociągów... gazetami
Do przedstawiania zatłoczenia pociągów w łatwy do zrozumienia sposób Ministerstwo Ziemi, Infrastruktury, Transportu i Turystyki (MLIT) w raportach od lat używało obrazowej formy z krótkim wyjaśnieniem tekstowym.
Przykładowo w przypadku obłożenia wynoszącego 150 proc. podpis na obrazku przedstawiającym pasażera w metrze głosi: "Mam wystarczającą przestrzeń do wygodnego czytania rozłożonej gazety"; przy 180 proc. padało stwierdzenie "Mam możliwość czytania gazety, ale muszę ją złożyć". Przy 200 proc. mowa już o odczuwalnym kontakcie fizycznym z innymi pasażerami, "ale nadal udaje się czytać czasopisma" - tj. mniejszego formatu tygodniki i miesięczniki. "Nie mogę poruszać nawet dłońmi" opisywało najwyższy wskaźnik wynoszący 250 proc.
Jednak w ostatnich latach liczba osób czytających drukowane publikacje w pociągach drastycznie spadła ze względu na powszechne korzystanie ze smartfonów i innych urządzeń - wyjaśnia "Mainichi".
W związku z tym MLIT wprowadziło nowe wyrażenia: wskaźnik 150 proc. definiowany jest teraz jako "brak kontaktu ramię w ramię; zwiększony tłok w pobliżu drzwi", a 180 proc. jako "odczuwalny kontakt ramię w ramię z pewnym naciskiem; tłok w pobliżu drzwi powoduje trudności w zmianie pozycji ciała".
Przy 200 proc. "ciała (pasażerów) stykają się, tworząc znaczne uczucie nacisku", podczas gdy "ludzie w pobliżu drzwi nie mogą się poruszać". Ministerstwo w najnowszym raporcie porzuciło nie tylko kategorię 250 proc., ale i obrazki.
Według "Mainichi" MLIT wyznaczyło sobie cel zmniejszenia średniego wskaźnika zatłoczenia do 150 proc. w godzinach szczytu na obszarze metropolitalnym Tokio. Każdego dnia z transportu publicznego w stolicy Japonii korzysta ok. 20 mln osób.
Krzysztof Pawliszak (PAP)
krp/ akl/