Bangladesz/ Osiem osób zginęło, setki rannych podczas studenckich demonstracji
Protestujący zaatakowali w stołecznej Dhace uniwersytet medyczny, domy i urząd, słychać było strzały i wybuchy. W dzielnicy Uttara wobec setek protestujących, którzy zablokowali główną drogę, policja zastosowała gaz łzawiący.
Wielu użytkowników internetu skarży się w niedzielę na problemy z siecią mobilną, część internautów nie może wejść na Facebooka. Przeciwnicy rządu zaapelowali do mieszkańców kraju, by w niedzielę, która jest dniem pracującym w Bangladeszu, nie stawili się w pracy. Wezwano też do niepłacenia podatków i rachunków komunalnych.
Studenci rozpoczęli protesty w lipcu, domagając się zniesienia systemu parytetów, gwarantującego 30 proc. stanowisk w służbie cywilnej rodzinom weteranów wojny o niepodległość z 1971 r. Innym powodem wybuchu fali niezadowolenia była wysoka stopa bezrobocia wśród najmłodszej części społeczeństwa. W Bangladeszu około jedna piąta liczącej 170 mln populacji nie pracuje bądź nie ma dostępu do edukacji.
Demonstracje na krótko ucichły, gdy Sąd Najwyższy obniżył liczbę rezerwowanych posad. Następnie studenckie grupy protestacyjne przedstawiły premierce Sheikh Hasinie listę żądań, w tym wniosek o uwolnienie aresztowanych i postawienie w stan oskarżenia funkcjonariuszy, którzy odpowiadają za śmierć demonstrantów.
Środowisko studenckie zapowiedziało, że jeśli szefowa rządu nie odpowie na postulaty, protesty zostaną wznowione.
W piątek dziennik "Daily Star Bangla" poinformował, że po protestach studenckich, które rozpoczęły się 15 lipca i zostały krwawo stłumione, aresztowanych zostało ponad 11 tys. osób, w starciach z policją zginęło co najmniej 266 demonstrantów, a ponad 7 tys. zostało rannych. (PAP)
ndz/ mal/
arch.