Paryż - Bartnik: mamy pięć szans na medal w boksie
Brązowy medalista igrzysk w Barcelonie zauważył, że olbrzymi potencjał ma Aneta Rygielska (66 kg). "Ona przecież pokonała uważaną za najlepszą pięściarkę świata Turczynkę Busenaz Surmeneli" - wspomniał wygrany pojedynek torunianki w mistrzostwach Europy 2022 z mistrzynią olimpijską z Tokio.
Jego zdaniem Julia Szeremeta (57 kg) ze specyficznym, nieco prowokacyjnym sposobem boksowania, z lekko opuszczonymi rękoma też daje duże nadzieje.
"Największe szanse na medal daję jednak Eli Wójcik (75 kg - PAP). Jest agresywna w ringu. Jej atutem jest leworęczność. Zresztą każda z tych trzech dziewczyn mocno wierzy w swoje umiejętności. Dużo jednak będzie zależało od losowania" - przyznał.
Z polskich pięściarzy w Paryżu zaprezentują się Damian Durkacz (71 kg) i Mateusz Bereźnicki (92 kg). Pierwszy z nich w turnieju olimpijskim zadebiutował w Tokio. "Dwie wygrane walki zapewniają brązowy medal. Damian ma swój styl i też na niego liczę. Niektórzy jeszcze niedawno mówili, że on nie pasuje do tej kategorii. A ja odwrotnie. On pasuje choć jest niewysokiego wzrostu, do tego bardzo mobilny. Z kolei Mateusz jest wojownikiem i nigdy nie odpuszcza. Wszyscy mają doskonałe warunki, aby przygotować się do tego startu. Takiego komfortu niestety nie miałem" - dodał Bartnik, który o swojej nominacji olimpijskiej w 1992 roku dowiedział się na tydzień przed startem.
Medalista z Barcelony przyznał, że piątka polskich pięściarzy kojarzy mu się z pięcioma kółkami olimpijskimi.
Bartnik wspomniał swoją drabinkę po losowaniu. "Gdy dostałem kartkę od trenera Rybickiego to powiedziałem +z tym wygram, z tym też, a później będzie co będzie+. I to się zrealizowało. W pierwszej walce pokonałem młodzieżowego mistrza świata z Portoryko, następnie mistrza Afryki z Algierii. Pojedynek z Kubańczykiem Espinosą o medal to już była droga przez mękę. Bardzo wyrównana" - wspomniał.
Pochodzący z Oleśnicy bokser przyznał, że gdyby miał tylko chwilę zawahania to rywal z Kuby po prostu zmiótłby go z ringu. "On wielki mistrz świata wygrywał wcześniej walki przed czasem, a tu jakiś Bartnik z 2-ligowego klubu stanął na jego drodze. Owszem Espinosa po komendzie stop posłał mi prawego sierpowego. Niewiele brakowało, aby mnie znokautował. Sędzia ringowy nie wiedział jak się zachować. Mnie liczył, a Kubańczykowi nie dał ostrzeżenia" - uzupełnił, stawiając przy okazji tezę, że bokserzy sprzed 30 lat doskonale daliby sobie radę obecnie.
Bartnik potwierdził, że do dziś pamięta ceremonię dekoracji. Na podium stał z podbitym okiem po ostatniej walce. "Tego nie da się zapomnieć. Człowiek elegancko ubrany, wokół pełno kibiców. Po pokonaniu Espinosy dumny szedłem po wiosce olimpijskiej. Zawodnicy z zagranicznych ekip dziękowali za super walkę" - obrazowo opisał przeżycia sprzed 32 lat.
Były trener męskiej kadry liczy, że miano ostatniego polskiego medalisty olimpijskiego w boksie zostanie mu wreszcie odebrane. Bartnik zauważył, że bardzo blisko podium byli Tomasz Borowski w Atlancie i Andrzej Rżany w Atenach. "Trzeba po prostu pójść na całość. I mocno wierzyć w sukces. Realnie jest duża szansa na nasze dwa medale w boksie. Wiadomo z każdą walką presja będzie coraz większa" - podsumował.(PAP)
autor: Marek Skorupski
mask/ co/