Radio Opole » Kraj i świat
2024-07-11, 12:10 Autor: PAP

Wybitna ukraińska poetka Kateryna Kałytko o tym, jak literatura powinna ujmować temat wojny

Prawda o wojnie należy do osób ocalałych i straumatyzowanych; nie zawsze jest dobrze, gdy cudzoziemcy piszą o tych niezwykle trudnych doświadczeniach – przyznała w wywiadzie dla PAP znana ukraińska pisarka i tłumaczka Kateryna Kałytko.

PAP: W jednym ze swoich esejów pisze pani, że pokój na Ukrainie nie jest możliwy bez sprawiedliwości. Natomiast sprawiedliwość jest niemożliwa bez prawdy i długiej pamięci, a prawdę o wojnie mogą przekazać tylko Ukraińcy, którzy widzieli ją na własne oczy. Dalej pisze pani, że docenia wartość tego, przez co ukraińska społeczność zmuszona jest wspólnie teraz przechodzić, jak przezwycięża obecnie swoje kompleksy i próbuje zawrzeć nową umowę społeczną. Powyższy cytat, moim zdaniem, zawiera również pewne zagrożenia, związane z próbami uogólnienia, przedefiniowania, a nawet zniekształcenia tego doświadczenia. Jak można tego uniknąć? I kto w ogóle powinien pisać o tej wojnie?


Kateryna Kałytko: Od pewnego czasu zarówno ja, jak też wielu ukraińskich intelektualistów, obawiamy się, że inni zaczną pisać o naszej wojnie. W rzeczywistości już zaczynają, ponieważ na temat wojny na Ukrainie pojawiło się ostatnio wiele zagranicznych prac non-fiction o różnej jakości. Dzieje się tak z jednego prostego powodu: Ukraińcy nie dysponują odpowiednimi środkami, by mówić na ten temat głośno. Pomimo faktu, że - wbrew wszystkim próbom Rosjan - wydawanie książek w Ukrainie nie ustało, a pisarze, nawet ci walczący na froncie, mając wewnętrzną potrzebę zabrania głosu i próbują pisać. Niemniej, wciąż brakuje im czasu na systematyczną i przemyślaną refleksję, ponieważ najważniejsze jest dla nich, by ochronić swój kraj. W związku z tym narasta zagrożenie, że ludzie, którzy mają więcej czasu i możliwości, będą coś formułować i uogólniać, obserwując ukraińską rzeczywistość. Ważne jest, aby Ukraińcy mówili o tej wojnie. Być może także ci Ukraińcy, którzy obecnie mieszkają za granicą, ale pozostają zaangażowani w dyskurs narodowy i uczestniczą w życiu ukraińskim. Istotne jest jednak, żeby to właśnie ukraińskie głosy brzmiały - głosy tych, którzy rozumieją, o co walczymy i wiedzą, że jest to wojna o tożsamość, o podmiotowość, a nie o terytorium czy surowce mineralne. Ci autorzy, którzy to rozumieją, którzy uznali to za główny temat swojej twórczości, powinni mówić o Ukrainie najlepiej jak tylko potrafią — wewnątrz i na zewnątrz.


PAP: Czy możemy tu mówić o swoistym mandacie społecznym do pisania?


K.K.: Moim zdaniem różnica między dobrym a złym pisaniem polega na tym, w jakim stopniu jest ono szczere. W ukraińskim społeczeństwie jest teraz dużo pęknięć i (pojawia się) wiele różnych doświadczeń, które staramy się sprowadzić do wspólnego mianownika. Nie wiem, czy natrafimy na tę drogę w najbliższej przyszłości, ponieważ społeczeństwo w tej chwili jest bardzo neurotyczne. Dla mnie jednak naprawdę wartościowe są te historie, które nie próbują naśladować czyichś doświadczeń, bo każde prawdziwe doświadczenie jest elementem ukraińskiej wojennej codzienności, a więc i elementem historii. Wielka narracja składa się z mniejszych historii, więc wolę słuchać tych, którzy mają prawdziwe opowieści, którzy nie pozują, ale wiedzą, o czym mówią.


PAP: Wielokrotnie zwracała pani uwagę, że relacje Ukraińców mogą być niewygodne do wysłuchania podczas międzynarodowych spotkań, wydarzeń kulturalnych albo paneli dyskusyjnych. Wydaje się, że problem leży nie tylko w samym tonie, ale także w różnych doświadczeniach odbiorców. Jak należy działać w takich warunkach?


K.K.: Tak, występuje tu pewne zmęczenie. Najważniejsze jest zasianie ziarna, które wykiełkuje. Aby to zrobić, należy być upartym i wytrwałym. Kontynuować przemawianie bez ześlizgiwania się w mistycyzm i egzaltację, kiedy po prostu chcesz wykrzyczeć wszystkim to, co gromadziło się w tobie przez cały ten czas. W Europie Zachodniej, gdzie społeczeństwo od lat nie zna wojny, można odwoływać się do doświadczeń dziadków i babć, które są tym osobom bliższe i mogą je poruszyć. Trzeba przygotowywać się do takich spotkań, a nie oczekiwać, że przyjedziesz, powiesz, że jesteś z Ukrainy, a słuchacze od razu cię przyjmą. To tak nie działa w dobie myślenia "obrazkowego" i w kontekście istniejących na świecie innych poważnych konfliktów i zagrożeń, stwarzających niebezpieczeństwo łatwego przerzucenia uwagi na coś innego. Musisz opowiadać swoje historie w zniuansowany sposób, bardzo subtelnie i w związku z tłem, na którym je ukazujesz. Jednocześnie często sama siebie powstrzymuję i ostrzegam innych, by nie zaczęli po prostu dogadzać obcej publiczności, stawać się gotowymi do ustępstw, automatycznie wpasowując się w obce ramy analityczne. Szlachetny cel, jakim jest dotarcie do ludzi i rozpowszechnienie informacji o Ukrainie, nie powinien wymuszać "rozpuszczania się" w czyjejś narracji. To, co na razie jeszcze działa w rozmowach z obcokrajowcami, to konkretne historie z faktami, nazwiskami, szczegółami, czasem czarnym humorem, bez lania wody. Rozumiem jednak, że ten sposób zdzierania pancerza i wzbogacania ludzi o wiedzę też będzie mieć pewną datę ważności. Zachód jest po części bierny, po części leniwy, i chciałby nas uprościć, dopasować do własnego systemu, aby móc potem stwierdzić, że już to rozgryzł i może iść dalej. Dlatego musimy przyzwyczaić świat do naszej obecności w nim, do tego, że będziemy tam przez dłuższy czas. Musimy wyjaśnić Europejczykom, że należymy do tej samej rodziny narodów. Atak na nas jest atakiem na europejskie wartości i styl życia. Wielu ludzi zdaje sobie z tego sprawę, ale wielu musi się jeszcze o tym dowiedzieć. Wołodymyr Szejko, dyrektor generalny Instytutu Ukraińskiego, mówi, że drzwi do zrozumienia Ukrainy zaczęły się stopniowo zamykać, a naszym zadaniem jest nie pozwolić im zamknąć się całkowicie.


PAP: Redaktor jednej z pani książek pisze, że jest pani osobą, która mogłaby żyć spokojniej i przyjemniej, gdyby umiała milczeć. Ze szkodą dla pani, ale z korzyścią dla ukraińskiej poezji - pisze autor. Pani tego nie umie i dzięki czemu opuszcza stary "Zakon sióstr milczących" (tytuł zbioru poezji Kateryny Kałytko – PAP), wyłamując się tym samym z szeregu pokoleń ukraińskich i wschodnioeuropejskich kobiet, których wewnętrzny świat łatwiej było scharakteryzować przez to, o czym milczały, niż przez to, o czym mówiły. Jaka jest rola poetek podczas tej wojny?


K.K.: Wojna z pewnością sprawiła, że ukraińskie kobiety stały się bardziej widoczne. Dzieje się tak nie tylko od początku wielkiej wojny (od 2022 roku - PAP), ale od roku 2014 (aneksji Krymu i początku wojny w Donbasie - PAP) - kobiety stają się coraz bardziej widoczne zarówno w armii, jak i w życiu cywilnym. Lista zawodów wojskowych w siłach zbrojnych wykonywanych przez kobiety została rozszerzona. Kobiety, które wcześniej w wojsku mogły być tylko kucharkami i pielęgniarkami, teraz stały się snajperkami, żołnierzami oddziałów szturmowych i operatorkami dronów. Dla wielu kobiet wojna stała się sposobem na ponowne przemyślenie siebie. Dla pisarek również. O ukraińskiej poezji mówi się od dawna, że jest silna dzięki kobiecym głosom. Nie deprecjonując poetów płci męskiej, zwłaszcza tych, którzy są obecnie na froncie, mogę to potwierdzić – wszystkie bez wyjątku poetyckie głosy kobiet są fenomenalne. Tłumaczę to faktem, że kobieta w naszym kraju jest nośnikiem zbiorowego doświadczenia, nosicielką pamięci przodków. Wojna jest zawsze ważnym tematem dla literatów, ale tylko wrażliwa, empatyczna, szczera poezja i proza, która w dodatku jest związana z przeżyciami pokoleń przodków, rezonuje i sprawia, że pisanie i mówienie nabiera głębi. Główną ideą wspomnianego zbioru "Zakon sióstr milczących", który wbrew tytułowi jest anty-milczący i anty-patriarchalny, jest to, że krok do wyrwania się z milczenia oznacza wiele nie tylko dla nas samych, ale także dla tych, które będą za nami podążać. Może to stać się wzorem do naśladowania dla kogoś, kto np. dorasta lub potrzebuje otuchy.


PAP: Dobrze zna pani współczesną bośniacką rzeczywistość, ponieważ tłumaczy pani literaturę z tego kraju i mieszka w dwóch miastach: w ukraińskiej Winnicy i w bośniackim Sarajewie. Interesuje mnie, czy można dostrzec w twórczości tamtejszych pisarzy coś, co, pani zdaniem, mogłoby wskazywać na przyszły kierunek rozwoju ukraińskiej literatury pięknej? Mam na myśli coś konkretnego, na przykład jakieś autoironiczne poszukiwanie korzyści ubocznych (jak to się czasem dzieje w przypadku Ozrena Kebo czy Miljenki Jergovicia), a może wręcz przeciwnie, pewien rodzaj resentymentu i zamknięcia w sobie. I jak, pani zdaniem, wpłynie na to możliwy scenariusz rozwiązania konfliktu w Ukrainie?


K.K: Literatura bośniacka po 30 latach od zakończenia wojny w tym kraju wciąż mierzy się z tematem traumy. Myślę, że to coś, co czeka również literaturę ukraińską w ciągu najbliższych kilku dekad. Skala tego, co się z nami dzieje, zostanie nam ujawniona po tym, gdy będziemy mieli szansę zatrzymać się, trochę odetchnąć i zrozumieć, gdzie jesteśmy jako wspólnota. Myślę, że głębia refleksji nad znaczeniem naszej walki dla nas samych i naszych potomków, uświadomienie sobie wszystkich stron ludzkiej natury, a także podziały społeczne, które w pełni się przed nami otworzą, niestety nas zaszokują. PTSD, niewola i tortury, okupacja-deokupacja, utrata domu, zderzenie z wrogiem, identyfikacja zwłok bliskich, gwałty, upamiętnienie — sporo tu miejsca na świetną literaturę. Pytanie tylko, czy starczy nam sił, by to wszystko ogarnąć i opisać.


PAP: Tak, historia dzieci urodzonych w wyniku przemocy seksualnej podczas wojny, tak zwanego "niewidzialnego pokolenia", to również bardzo bośniacki temat...


K.K: Tak, jest wspaniały film Jasmili Žbanic "Grbavica" na ten temat. Powstała na ten temat literatura piękna i eseistyka, reporterzy rozmawiali z kobietami, które przeżyły przemoc i różnie traktowały płód, który nosiły. Niektóre się go pozbyły, inne urodziły dziecko, które nienawidziły przez całe życie, jeszcze inne urodziły i pokochały. Cyniczne jest przekształcanie tych historii w literaturę, ale musimy o tym mówić w taki czy inny sposób. Prawda należy do ocalałych i straumatyzowanych. Nie zawsze jest dobrze, gdy cudzoziemcy piszą o tych niezwykle trudnych doświadczeniach.


PAP: Czy ma pani na myśli takie dzieła, jak "Powtórnie urodzony" Margaret Mazzantini?


K.K: Tak, w szczególności. Ciekawe i głębokie powieści o wojnie w Bośni i Hercegowinie pisali ludzie, którzy w czasie wojny byli dziećmi, pierwsze lata życia spędzili w piwnicach, wcześnie zetknęli się ze śmiercią i ciężkim powojennym życiem. Byli pozbawieni nawarstwień dorosłych uczestników ówczesnych wydarzeń, przez co mieli możliwość ich uogólnienia. Prawdopodobnie najważniejsze prace o wojnie w Ukrainie napiszą za kilkadziesiąt lat osoby, które nie brały w niej udziału. Być może będą to dzieci, które dorastały na emigracji, których rodzice angażowali je w ukraińską tematykę, albo dzieci ewakuowane, które bardzo wcześnie doświadczyły okropnych przeżyć i być może zbudują wokół nich własną tożsamość. Jeśli chodzi o możliwość "ukraińskiego" Dayton, ta kwestia również jest dla mnie bardzo bolesna i niepokojąca.


Nikt nie powie tego teraz głośno, ale prędzej czy później będziemy zmuszeni zaakceptować jakąś formę rozejmu i jest całkiem możliwe, że nie będziemy mieli wtedy możliwości się z nim nie zgodzić. Bośniacy też bardzo długo nie chcieli zaakceptować tego, czego domagali się od nich Serbowie, ale w pewnym momencie zmęczenie wojną stało się tak ogromne, że pojawiło się nawet powiedzenie "Potpiši, Alija, makar je ko avlija" (pol. Podpisz (porozumienie) Alija (Izetbegović), nawet jeśli (od państwa) zostanie podwórko" – przyp. PAP). Ludzie byli tak wykończeni wojną, że byli gotowi dobrowolnie z czegoś zrezygnować. Bardzo się boję, że nasze wyczerpanie osiągnie ten sam poziom. Tak czy inaczej, byłoby to bardzo złe, bo Rosja nie zamierza się zatrzymywać, a więc będzie to wojna która obejmie kolejne pokolenia. A jeśli zgodzimy się oddać obecnie okupowane terytoria, to każda próba uwolnienia ludzi, którzy na tych terenach przebywają, będzie interpretowana jako akt agresji ze strony naszego kraju.


Porozumienie z Dayton sprawiło, że Bośnia i Hercegowina, piękny, tętniący życiem kraj, stał się tworem politycznie niewydolnym. Jako jednostka państwowa stanowi wyłącznie przymus koegzystencji ludzi według kwot etnicznych. Musimy zrozumieć, że mechanika konfliktu, gęstość współżycia między Ukraińcami i Rosjanami oraz wzorce kulturowe są różne. Ponadto Ukraina stała się obiektem ataku ze strony państwa-agresora. Możliwe jest jednak, że globalny establishment, syty i chętny do szufladkowania, i tym razem ulegnie pokusie ponownego uproszczenia sprawy i doprowadzi nas do wymuszonej i nieprzydatnej koegzystencji z agresorem. Aby temu zapobiec, musimy być stale obecni w globalnej agendzie i nie dopuścić do zaniku niepodległościowego zapału, który wielokrotnie demonstrowaliśmy w ciągu ostatnich trzydziestu lat. Ukraińskie wysiłki powinny być podejmowane ze świadomością, że negocjacje pokojowe są przed nami i nie możemy dopuścić do tego, aby zaczęły one zmierzać w zgubnym dla nas kierunku. Jest to złożona, czasami bardzo delikatna praca: dyplomatów, działaczy kulturalnych, intelektualistów, liderów opinii, polityków i przedstawicieli społeczeństwa obywatelskiego.


Zaczęłam tłumaczyć literaturę bośniacką, bo chciałam, aby Ukraińcy spojrzeli na ich historię nie poprzez serbską lub prorosyjską propagandę. Tłumaczyłem ją również z podświadomym przekonaniem, że czeka nas wielka wojna z Rosją i trudne przeformatowanie stosunków, dlatego ważne jest, by upewnić się, że nie skończy się ono dla nas tak źle, jak dla Bośni i Hercegowiny.


Kateryna Kałytko jest znaną ukraińską pisarką, tłumaczką z języków bałkańskich, autorką zbiorów poezji i prozy oraz działaczką społeczną. Jest członkinią PEN Ukraina i laureatką wielu prestiżowych nagród międzynarodowych i ukraińskich, w tym najwyższego odznaczenia artystycznego w kraju, Narodowej Nagrody im. Tarasa Szewczenki. (PAP)


Rozmawiał Ihor Usatenko


iua/jos/ dki/


Czytaj też na PAP.PL: https://www.pap.pl/aktualnosci/wybitna-ukrainska-poetka-o-tym-jak-literatura-powinna-ujmowac-temat-wojny


Kraj i świat

2024-07-12, godz. 16:00 Izrael/ Armia: 7 X działaliśmy za wolno i bez koordynacji, nie obroniliśmy ludzi w kibucu Beeri Izraelskie wojsko, reagując na atak Hamasu 7 października 2023 r. popełniło szereg błędów, działało za wolno i w nieskoordynowany sposób i nie wywiązało… » więcej 2024-07-12, godz. 16:00 Opolskie/ Pożar złomowiska w Osowcu Kilkanaście zastępów straży pożarnej uczestniczy w akcji gaszenia pożaru na złomowisku samochodów w Osowcu. Jak powiedział PAP dyżurny KW PSP w Opolu… » więcej 2024-07-12, godz. 16:00 Lasy Państwowe zawiadamiają prokuraturę ws. nowych mundurów dla pracowników (opis) Dyrektor Generalny Lasów Państwowych złożył zawiadomienie do prokuratury ws. narażenia firmy na szkodę 84 mln złotych oraz wyrządzenia szkody w kwocie… » więcej 2024-07-12, godz. 16:00 Szczyt NATO/ Francuska ekspertka: Sojusz jest raczej ostrożny w sprawie Ukrainy Sojusz Północnoatlantycki jest raczej ostrożny w kwestii Ukrainy, nie wyznaczając konkretnego terminu przystąpienia tego kraju do NATO - oceniła w rozmowie… » więcej 2024-07-12, godz. 15:50 Owen Wilson i Sissy Spacek gwiazdami podcastu o legendarnym odkrywcy Był rok 1958, kiedy podróżnik i zawadiaka - Tom Slick wyruszył na poszukiwanie Yeti. Eskapada ta stanie się jednym z tematów podcastu „Tom Slick: Mystery… » więcej 2024-07-12, godz. 15:50 Rzecznik PiS ws. Szatkowskiego: Tusk na siłę próbuje insynuować Premier Donald Tusk na siłę próbuje insynuować, bo chce przykryć fakt, iż ewidentnie kanałami dyplomatycznymi działał na szkodę Polski, blokując kandydaturę… » więcej 2024-07-12, godz. 15:50 NAWA przyznała stypendia 6. edycji programu Polonista 41 osób z Chin, Turcji, Ukrainy i Czech otrzymało stypendium Narodowej Agencji Wymiany Akademickiej na studia i badania polonistyczne. » więcej 2024-07-12, godz. 15:50 Sejm uchwalił Prawo komunikacji elektronicznej (opis) Sejm przyjął w piątek bez poprawek Prawo komunikacji elektronicznej oraz ustawę wprowadzającą jego przepisy. Ustawy trafią teraz do Senatu. » więcej 2024-07-12, godz. 15:40 ME 2024 - Olmo: ważny triumf, a nie to, czy będę królem strzelców Pomocnik piłkarskiej reprezentacji Hiszpanii Dani Olmo zapewnił, że nie zależy mu na tytule króla strzelców mistrzostw Europy, o ile jego zespół pokona… » więcej 2024-07-12, godz. 15:40 Sejm/ 24 posłów PSL-TD było przeciw ustawie ws. aborcji; trzech posłów KO i dwóch z Polski 2050 - nie głosowało Sejm w piątek nie uchwalił ustawy dekryminalizującej pomoc w aborcji. Przeciw było 218 posłów, w tym 24 posłów PSL-TD., wśród nich wicepremier Władysław… » więcej
114115116117118119120
Ta strona używa ciasteczek (cookies), dzięki którym nasz serwis może działać lepiej. Dowiedz się więcej »