Ambasador RP w Bratysławie: stosunki ze Słowacją powinny być nie tylko dobre, ale i strategiczne
W długim i wielowątkowym wywiadzie Ruczaj m.in. podkreślił, że Polacy i Słowacy nie mają za sobą skomplikowanej historii, co uważa za zaletę, a niektóre spory z przeszłości nie są istotne.
Odpowiadając na pytanie, czy przyłączenie się Słowacji do Hitlera, konflikty o Spisz i Orawę zostały przez Polaków zapomniane, Ruczaj odpowiedział, że to już tak naprawdę nikogo nie obchodzi. „Konsekwencją tego nieproblematycznego charakteru naszych stosunków jest to, że mamy ze sobą niewiele wspólnego” – stwierdził i dodał, że pomiędzy Polakami i Słowakami istnieje ogromny i obustronny stopień ignorancji.
„Dzięki kontaktom w Tatrach i Pieninach my, Polacy, mamy wyobrażenie, że cała Słowacja jest taka, a więc bardzo podobna do naszych regionów karpackich: piękna przyroda, górale, owce. Mniej więcej to samo dotyczy Słowaków, którzy z Polski znają głównie Zakopane i Nowy Targ, ale większość ludzi z Bratysławy czy Koszyc nigdy nie była w Warszawie i odwrotnie” – powiedział ambasador, podkreślając, że w tych relacjach jest sporo do nadrobienia.
Zwrócił też uwagę, że Polacy mają tendencję do patrzenia na wszystko z perspektywy historycznej, a historie Słowacji i Słowaków postrzegano jako część dużej całości - Królestwa Węgier czy Czechosłowacji. Zdaniem ambasadora w opowieści o Słowacji dla Polaków fascynująca może być historia walki o zachowanie tożsamości w trudnych warunkach i przy ograniczonej liczebnie elicie.
Ruczaj podkreślił, że w Polsce Słowacja długo pozostawała w cieniu dziedzictwa czechosłowackiego. „Dzięki temu, że Polacy epizod fascynacji Czechami mają już za sobą, nadchodzi moment, w którym Słowacy nie będą już postrzegani jako trochę pochodna Czechosłowacji, ale jako odrębne społeczeństwo, które różni się od czeskiego pod wieloma względami i może być interesujące dla Polaków” – powiedział ambasador portalowi.
Podkreślił, że jesteśmy nie tylko sąsiadami, ale także sojusznikami nie tylko w UE i NATO, bo mamy wspólne platformy, takie jak Bukaresztańska Dziewiątka, Trójprzymierze i V4. „Nasze relacje powinny być zatem nie tylko dobre, ale i strategiczne. Mamy pięćset kilometrów wspólnej granicy, jesteśmy krajami granicznymi UE, obecnie obok obszaru, na którym toczy się wojna”. Przypomniał o tym, że po tym, gdy Słowacja przekazała Ukrainie swoje stare myśliwce, pierwszymi, którzy zagwarantowali bezpieczeństwo słowackiego nieba, były Polska, Czechy, a następnie Węgry.
W rozmowie znalazła się także gorzka ocena obecnego stanu infrastruktury. „Ponad 30 lat od upadku komunizmu i 30 lat od ustanowienia niepodległej Słowacji nie mamy autostrady łączącej oba kraje, ani pełnowartościowych połączeń kolejowych” – stwierdził Ruczaj i podkreślił, że po trzech dekadach jest najwyższy czas coś z tym zrobić. W obu krajach dotąd był kładziony nacisk na połączenia zachód-wschód, teraz ważne są także te łączące Północ z Południem Europy. Zdaniem ambasadora chodzi o budowanie wspólnej przestrzeni w Europie Środkowej.
Pytany o zmiany w słowackiej polityce po wyborach i powstaniu nowego koalicyjnego rządu Roberta Ficy, polski dyplomata, który rozpoczął swoją misję w tym właśnie czasie, stwierdził, że retoryka z kampanii nie przekłada się na politykę rządu. „Słowacja deklaruje, że nie ma wątpliwości, kto naruszył prawo międzynarodowe (podczas agresji Rosji na Ukrainę – PAP) i kto jest agresorem w tym konflikcie”.
Zwrócił uwagę, że jedność Zachodu, zbudowana w pierwszych dniach wojny przy znacznym udziale Polski, musi zostać utrzymana. „Ukraina nie może przetrwać jako złamane państwo, które zrzekło się swojej godności. W takim przypadku jej społeczeństwo znalazłoby się w kryzysie i zaczęłoby się psuć. Taka jest rosyjska kalkulacja. Wiedzą, że teraz nie wygrają całkowicie, a plan, który mieli, nie zadziałał” – stwierdził ambasador w rozmowie z portalem Postoj.
Maciej Ruczaj złożył listy uwierzytelniające na ręce prezydent Zuzany Czaputovej 15 listopada.
Piotr Górecki (PAP)
ptg/ mal/