Turcja/ Obserwatorka wyborów: zaskoczyła mnie niska frekwencja; wiele osób towarzyszyło bliskim, ale sami głosu nie oddali
„W pierwszej turze przed lokalami ustawiały się kolejki, teraz wyglądało to trochę depresyjnie” – przyznaje. „Niestety nie możemy nikogo namawiać do głosowania ani przekonywać o ważności udziału w wyborach” – dodaje obserwatorka.
Obaj kandydaci, obecny prezydent Recep Tayyip Erdogan oraz wspierany przez większość opozycji Kemal Kilicdaroglu, wzywali w niedzielę do wzięcia udziału w wyborach. Według wstępnych wyników frekwencja wyniosła ok. 85 proc, o cztery punkty procentowe mniej niż w turze pierwszej z 14 maja.
"Zgłosiłam się jako wolontariuszka, żeby obserwować wybory i pomóc powstrzymać możliwe nadużycia ze strony dobrze zorganizowanych partii" - tłumaczy PAP Nazli.
"W lokalu wyborczym czuć wyraźne napięcie pomiędzy obserwatorami wspierającymi różnych kandydatów. Zwolennicy AKP (partii prezydenta Erdogana - PAP) nalegają na szybsze liczenie głosów, ale przewodniczący komisji stanowczo trzyma się wytycznych" - relacjonuje kobieta.
"Widać było różnice w nastawieniu zwolenników dwóch kandydatów, część była zadowolona, jakby oczekiwała wygranej w ważnym turnieju - to wyborcy prezydenta Erdogana; część była naprawdę przybita - to opozycja" - tłumaczy Nazli.
Obserwatorzy AKP rozdawali przed jednym z lokali wyborczych w Ankarze przekąski i napoje. Podczas rozmowy z PAP podkreślali, że są pewni wygranej swojego kandydata.
Z Ankary Jakub Bawołek (PAP)
jbw/ ap/