Przez ostatnie lata sympatycy klubu, który w przeszłości zdobył dwa tytuły mistrza Polski, przeżywali pasmo rozczarowań. Rozpoczęło się ono po długo wyczekiwanym awansie do ekstraklasy, w której ŁKS okazał się jedynie dostarczycielem punktów i szybko musiał wrócić na zaplecze elity. Plany po spadku były ambitne, lecz skończyło się jedynie na rozbudzonych nadziejach, bo drużyna mimo dużego potencjału spisywała się coraz słabiej i poprzednie rozgrywki zakończyła na 10. miejscu.

W związku z tym przed startem obecnego sezonu tonowano już nastroje i wspominano jedynie o etapie przejściowym polegającym na uprządkowaniu spraw finansowych i rozpoczęciu budowy nowego zespołu. To zadanie powierzono ponownie trenerowi Moskalowi, który trzy lata wcześniej wywalczył niespodziewany wówczas awans i... pół roku po powrocie do Łodzi znów jest blisko powtórzenia tego sukcesu.

Pod wodzą trzykrotnego mistrza Polski jesienią ŁKS z meczu na mecz spisywał się coraz lepiej, a po pięciu z rzędu zwycięstwach na koniec rundy zimę spędził na pozycji lidera. Dzięki 11 wygranym, czterem remisom i tylko trzem porażkom drużyna z Łodzi wywalczyła 37 punktów, trzy więcej od drugiej w tabeli Puszczy Niepołomice.

"Skoro po 18 meczach zajmujemy pierwsze miejsce w tabeli z pięcioma punktami przewagi nad trzecią drużyną, to nie będziemy nikomu wciskać kitu, że wiosną nie spróbujemy awansować. Na początku sezonu nie było jednak z naszej strony żadnej asekuracji, bo do rywalizacji przystępowaliśmy z nastawieniem gry o jak najwyższe miejsce. Sytuacja jest komfortowa, ale jednocześnie nakłada na nas dodatkową presję, z którą musimy sobie poradzić" - przyznał jeszcze przed rozpoczęciem zimowych przygotowań Moskal.

Tym razem jednak w klubie zachowano spokój przy ruchach transferowych. Priorytetem było utrzymanie kadry z jesieni, co się udało. Kontrakt ze Stalą Mielec podpisał co prawda Michał Trąbka, ale będzie on obowiązywał od lipca.

"Sytuacja ze mną jest jasna. Zostaję do lipca w ŁKS i zrobię wszystko, żeby wywalczyć awans. Taki mamy cel i ja też w nim uczestniczę. Chcę podkreślić, że będę dawał z siebie sto procent w każdym meczu, nie będę odstawiał nogi" – zapewnił 25-letni pomocnik, który w łódzkim zespole występuje od 2019 roku.

ŁKS wzmocnił wypożyczony z Wisły Płock Michał Mokrzycki. 25-letni pomocnik ma zastąpić w kadrze leczącego poważny uraz Mieszko Lorenca. Kolejnym transferem ma być Milan Spremo, ale klub nie potwierdził jeszcze tego ruchu. 27-letni Serb trenuje jednak z drużyną od kilku tygodni i podpisanie przez niego kontraktu ma być formalnością.

"Obaj trenują z nami od dłuższego czasu. Nazwisko Michała było mi znane już wcześniej. W wyniku kontuzji Mieszka Lorenca musieliśmy szukać kogoś do środka pola i jak najbardziej uważam, że jest to zawodnik, który doda nam jakości. W przypadku Milana szukaliśmy piłkarza na lewą obronę do konkurencji. Serb potrzebuje jeszcze troszkę czasu, aby się oswoić z nowym miejscem. Na pewno są to zawodnicy, którzy dołożą swoje do tej drużyny" – ocenił szkoleniowiec.

ŁKS do wiosennej części rozgrywek przygotowywał się m.in. na obozie w Turcji. W meczach sparingowych rozegranych w Side łodzianie wygrali z austriacką Admirą Wacker (2:1) oraz zremisowali kolejno z: ukraińską Worsklą Połtawa (0:0), młodzieżową reprezentacją Tadżykistanu (1:1) oraz rumuńską AFK Csikszereda Miercurea Ciuc (1:1).

Dużym powodem do optymizmu dla kibiców ŁKS jest także finalizacja rozmów z nowym inwestorem. Zimą ujawniono, że będzie nim amerykański biznesmen i prezes włoskiej Spezii Calcio Philip Platek. To ma zapewnić stabilizację finansową klubu, co ostatnio było dużym problemem szefów ŁKS.

"Mam nadzieję, że kierunek, który obraliśmy, będzie zwieńczony w czerwcu, że wtedy ten akcjonariat się wykrystalizuje, również z kwestią podziału akcji. Jeżeli wypełnimy wszystkie założenia, pan Philip Platek będzie większościowym akcjonariuszem ŁKS" – przyznał prezes klubu Tomasz Salski.

Na inaugurację wiosny ŁKS podejmie w niedzielę GKS Tychy, z którym wygrał jesienią 1:0 po golu Hiszpana Pirulo.(PAP)

autor: Bartłomiej Pawlak

bap/ pp/