Śląskie/ Bielszczanie skarżą się na dziki na peryferiach miasta
"Liczba dzików połączona z faktem, że nie uciekają one na widok człowieka, sprawiają, że sytuacja staje się groźna. Do urzędu miejskiego i – za jego pośrednictwem - do straży miejskiej, wpływa coraz więcej alarmujących doniesień o wizytach dzików na posesjach czy w ogrodach. Najczęściej dzwonią mieszkańcy Lipnika i Kamienicy" – zakomunikował Kachel.
Bielszczanie skarżą się na zniszczone przez zwierzęta ogrodzenia, trawniki, krzewy i warzywniaki.
Zdaniem naczelnik magistrackiego wydziału ochrony środowiska i energii Danuty Przybyło, sytuacja jest trudna. "Do tej pory nie spotkaliśmy się z taką skalą zjawiska" – powiedziała cytowana w komunikacie urzędu miejskiego.
Jacek Kachel wskazał, że obecność dzikich zwierząt w mieście wynika z postępującej urbanizacji. Budownictwo wchodzi w ich naturalne siedliska i przecina im szlaki migracyjne. "Trzeba zdawać sobie sprawę, że często to nie zwierzęta pojawiają się w terenach zurbanizowanych, a ludzie wkraczają w naturalne ekosystemy, budując domy w miejscach bogatych przyrodniczo, w bezpośrednim sąsiedztwie lasów, śródpolnych zadrzewień i łąk, które stanowią naturalne środowisko do życia dzikiej zwierzyny - dzików, lisów, jeleni i saren" – zaznaczył.
Urzędnik wskazał, że zwierzęta szybko adaptują się do życia w warunkach miejskich. Znajdują tu pożywienie i schronienie. Brakuje natomiast zagrożenia ze strony większych drapieżników.
Występowanie dzikich zwierząt w przestrzeni miejskiej prowadzi do sytuacji konfliktowych. Z lisami, sarnami i jeleniami sprawę udało się w Bielsku-Białej opanować dzięki współpracy z miejscową Fundacją Mysikrólik. Jednak problemy związane z obecnością dzikich zwierząt w mieście mają charakter powszechny i narastający. Coraz częściej pojawiają się głosy, że zjawiska tego nie da się wyeliminować trwale. Pozostają jedynie działania profilaktyczne.
"Dlatego prezydent miasta zwróci się do lokalnych kół łowieckich o pomoc i podjęcie działań w celu zminimalizowanie zagrożenia i uciążliwości z udziałem zwierząt dziko żyjących. Zgłoszenia w sprawie dzików wydział ochrony środowiska i energii przekazuje straży miejskiej, której funkcjonariusze jadą w zagrożone rejony i ostrzegają mieszkańców. Ulotki z ostrzeżeniami trafiają także do rad osiedli" – powiedziała Przybyło.
Jacek Kachel dodał, że w przypadku, gdy dziki zapuszczą się zbyt blisko domostw, prezydent miasta "może wystąpić do Nadleśnictwa Bielsko w sprawie przeprowadzenia redukcji ich liczby do bezpiecznego poziomu". "Planowe redukcje w lesie załatwiają myśliwi z kół łowieckich. W sytuacji, kiedy dziki wychodzą +w miasto+, mogą być jednak potrzebne dodatkowe działania" – dodał.
Część peryferyjnych dzielnic Bielska-Białej obejmuje zalesione tereny Beskidów.(PAP)
Autor: Marek Szafrański
szf/ mark/