Strefa ogródków na placu Zbawiciela na początku czerwca została poszerzona kosztem jednego z pasów jezdni znajdującego się tam ronda. Powtórzono tym samym projekt, który pilotażowo przeprowadzono w ubiegłym roku - wtedy ogródki zajmowały jezdnię od sierpnia.

Krytycznie wobec działań ratusza Poboży, radny PiS i wiceszef MSWiA, wypowiadał się już w zeszłym roku. W skierowanej na początku tygodnia do władz stolicy interpelacji podkreślił, że ubiegły rok potwierdził wszystkie wątpliwości, jakie wyrażał wówczas w tej sprawie. "Mieliśmy do czynienia z tzw. uspołecznieniem kosztów i prywatyzacją zysków" - ocenił.

"Koszty poniosło miasto, a więc wszyscy mieszkańcy. Zysk z działalności trafił natomiast do prywatnych przedsiębiorców prowadzących kawiarnie. Jak wskazał wiceprezydent (Robert - PAP) Soszyński w odpowiedzi na moje (ubiegłoroczne - PAP) wystąpienie, sam tylko wstępny koszt dostosowania placu wyniósł 36 800 złotych, podczas gdy do kasy miasta trafiło tylko 3857,90 zł. To niemal 10 razy mniej! To sytuacja niedopuszczalna i skandaliczna" - napisał radny PiS.

Podobnie jak rok temu, również w tegorocznej interpelacji Poboży pyta m.in. o to, czy koszty zmian na placu poniosło miasto, jakie podmioty korzystają z fragmentu jezdni oraz jaką za to wnoszą opłatę. Najważniejsza jego zdaniem kwestia dotyczy jednak tego, w jaki sposób dokonano oceny ubiegłorocznego pilotażu.

"W odpowiedzi na interpelację z ub. roku informowali państwo, że zmiana była elementem +pilotażowego projektu, którego zadaniem jest zbadanie jak nowe zmiany w funkcjonowaniu miasta przyjmą się wśród wszystkich użytkowników przestrzeni publicznej, zwłaszcza wśród mieszkańców centrum oraz przedsiębiorców prowadzących w tej części miasta działalność gastronomiczną+. Rozumiem, że przed wprowadzeniem zmiany na Placu Zbawiciela w tym roku, przeprowadzili państwo ewaluację programu pilotażowego i potwierdzili badaniem opinii oraz innymi ekspertyzami zasadność wdrożenia zmian w tym roku" - napisał w interpelacji Poboży. Zwrócił się też o przedstawienie wyników takich badań i ekspertyz.

Według radnego PiS projekt ten rok temu spotkał się z "falą krytyki" ze strony warszawiaków, zwłaszcza kierowców i mieszkańców okolicznych kamienic, a "przychylnie wypowiadali się o nim chyba tylko działacze niszowych ruchów miejskich".

"Oczywiście, że zawsze dokonujemy ewaluacji różnego rodzaju naszych programów" - zapewniła PAP rzeczniczka ratusza Monika Beuth-Lutyk. Zastrzegła, że w związku z rozwojem pandemii i lockdownem trudno porównywać sytuację ubiegłoroczną z tegoroczną za pomocą mierzalnych kryteriów. "Cały czas działamy w niestandardowym trybie, w związku z tym też ten pilotaż ma dosyć szczególny charakter" - dodała.

Do powtórzenia programu, jak zaznaczyła, skłonił władze miasta m.in. "poziom zadowolenia mieszkańców czy restauratorów z terenu placu Zbawiciela". "Po drugie chcemy stworzyć dla restauratorów i właścicieli kawiarni dodatkowe możliwości - również poprzez obniżenie opłaty z tytułu zajęcia pasa drogi pod ogródki gastronomiczne o 75 proc." - dodała. Jedną ze zmian w projekcie, które według rzeczniczki wprowadzono po głosach mieszkańców, jest pomalowanie betonowych wygrodzeń.

Komentarz mówiący o uspołecznieniu kosztów i prywatyzacji zysków oceniła jako zaskakujący. Dodała przy tym, że radny to reprezentant mieszkańców, w tym również przedsiębiorców działających w mieście. "Możliwość odrobienia strat dla przedsiębiorców w tym sezonie letnim, wakacyjnym wydaje się wręcz naszym obowiązkiem jako dobrego gospodarza" - oceniła.

Beuth-Lutyk rozwiązanie na placu Zbawiciela określiła także jako pewien kompromis, bo część aktywistów miejskich domagała się zamknięcia całego placu dla ruchu, a wraz z nim fragmentów ulicy Marszałkowskiej. (PAP)

Autorka: Agnieszka Ziemska

agzi/ robs/