Popularny bloger rozpowszechnił kłamstwo o szpitalach. Teraz przeprasza
„Jest mi najzwyczajniej na świecie wstyd z powodu tego, że wprowadziłem Was w błąd swoim postem o karach nakładanych przez MZ na szpitale. Zanim zacznę opowiadać o tym, jak temat wygląda po ustaleniu twardych faktów - powtórzę raz jeszcze: przepraszam, obiecuję że dołożę wszelkich starań, aby podobne wtopy nie pojawiły się nigdy w przyszłości (…)” - napisał bloger na swoim profilu instagramowym. I wyjaśnił, jak doszło do tego przekłamania.
„Faktem jest, że dostałem takim tekstem w trakcie dyżuru. Faktem jest, że w trakcie wieczornych ratowniczo-pielęgniarskich pogadanek-wyżalanek z dobrym znajomym (którego nie będę wywoływał do tablicy, jeśli będzie chciał to sam się tu odezwie), on powiedział, że u nich latały podobne teksty. Przyznaję, że tego nie zweryfikowałem (…)” - zaczął się usprawiedliwiać, wspominając że jego niechęć do państwowej opieki zdrowotnej nie ma związku z tym, że kiedyś został zwolniony z pracy „z powodu wpisu na Twitterze jednej z ekswiceministrów” - jak to ujął.
Po czym dodał, że po głębszym zbadaniu tematu dowiedział się, to nie Ministerstwo Zdrowia a NFZ „może nałożyć kary w wysokości jakiegoś procentu od kontraktu. Nie jest to z góry określona kwota” i że jacyś – znowu nie wiadomo jacy – pracownicy szpitali od listopada ubiegłego roku byli straszeni kontrolami. „Tylko że jak się okazuje - do tej pory nikomu nie nałożono takiej kary, a przynajmniej nam nie udało się tego ustalić” - napisał na koniec swojego postu.
Przypomnijmy, wcześniej Yanek43 krytykował urzędników służby cywilnej. Powielając plotkę, napisał: „Nawet nie mam pojęcia, jak można to skomentować. To jest po prostu kolejny przykład tego, jak miernym „specjalistą” można być w Polsce i wciąż być państwowym urzędnikiem” – komentuje ratownik medyczny. Niestety wiadomość tę podało wiele mediów, bo Jan Świtała stał się pandemicznym celebrytą. Jego profil na Instagramie obserwuje blisko 80 tys. internautów. (PAP Life)
pba/ moc/