Rośnie liczba interwencji strażaków w powiecie nyskim. Od wczoraj wyjeżdżali oni do skutków intensywnych opadów deszczu już około 160 razy.
Szczególnie trudną sytuację obserwowano na terenie gmin Otmuchów, Głuchołazy oraz Nysa. Jak mówi starosta nyski Andrzej Kruczkiewicz, sytuacja w tej części regionu jest bardzo poważna.
- W gminie Otmuchów rzeki, które spływają z Czech, mają charakter przyrostu wody. W gminie Głuchołazy jest 11 miejscowości, w których nastąpiły podtopienia, i tutaj w większości są to wody spływające z pól. W gminie Nysa to tradycyjnie Morów, Wyszków, Hajduki, czy Hanuszów - wskazuje.
Woda zalała także prowadzącą w kierunku Prudnika drogę w Niwnicy. Podtopienia wystąpiły również w gminach Korfantów i Paczków.
Szczególnie doświadczony przez żywioł jest w tym roku Morów, który na początku września zmagał się z powodzią. Dziś sytuacja jest mniej dramatyczna niż wtedy, jednak woda zalała część posesji, w których zaczął się już remont po poprzednim żywiole.
- Wyremontowaliśmy już część, jest z powrotem woda pod podłogą, też woda przesączyła się przez ściany. Tylko przez okno do sąsiada możemy stąd wyjść, inaczej się nie da - tłumaczy pani Dorota.
- Ludzie już się do tego zdążyli przyzwyczaić i uznali to za normę - mówi z żalem pani Danuta.
- Po miesiącu od powodzi kolejne problemy, kolejna nieprzespana noc. Po raz piąty już musimy zabezpieczać swoje posesje - wskazuje sołtys Morowa, Artur Pieczarka.
Strażacy wciąż są wzywani do kolejnych zdarzeń w powiecie. W tej chwili jednymi z najpoważniejszych interwencji są działania na ulicy Nowowiejskiej w Nysie, gdzie wylał potok Pluta, co doprowadziło do zalania 8 budynków mieszkalnych. Strażacy intensywnie pracują także w okolicach Niwnicy.
Walkę z żywiołem wspiera także nyskie starostwo, które ściągnęło dodatkowe 10 tysięcy worków na potrzeby mieszkańców. Z kolei na jutro (15.10) zaplanowano rozmowy z przedstawicielami gmin na temat zagrożenia ze strony opadów, jak i koronawirusa.