Dziś (23.09) przed monumentem ku czci poległych żołnierzy Armii Czerwonej spotkali się członkowie Stowarzyszenia „Kursk”, a także przedstawiciele kościoła prawosławnego w Polsce. Chcieli w ten sposób zaprotestować przeciwko próbie jego wysadzenia, do której doszło tydzień temu. Nieznani sprawcy podłożyli butlę z gazem, przykryli ją oponą, a następnie podpalili. Na szczęście do eksplozji nie doszło, a monument został tylko częściowo nadpalony. Dziś obrońcy pomnika nie przebierają w słowach i mówią, że to sprawa kryminalna.
Jerzy Tyc, szef prorosyjskiego Stowarzyszenia „Kursk”, które w ubiegłym roku odrestaurowało pomnik w Mikolinie uważa, że działania nieznanych sprawców były bardzo niebezpieczne, wręcz zagrażające życiu.
- Butla z gazem ustawiona na oponie i podpalona mogła zostać złożona tylko w jednym celu. Chodziło o spowodowanie eksplozji. Detonacja tej butli w łodzi, która jest elementem pomnika doprowadziłaby do jej rozbicia i rażenia odłamkami o dużej sile. Przecież to miejsce cały czas odwiedzają turyści i mieszkańcy. Interweniowali również strażacy w trakcie tego pożaru. Więc ludzie, którzy butlę podłożyli godzili się na to, że zabiją innych. To jest przerażające – komentuje ostatnie wydarzenia szef Stowarzyszenia „Kursk”.
W czerwcu ubiegłego roku zakończono gruntowną restaurację pomnika w Mikolinie. Na monumencie zawieszono prawosławny krzyż, który w wyniku pożaru został zniszczony. Zdaniem księdza Stanisław Mitrasa, proboszcza parafii prawosławnej w Kędzierzynie-Koźlu i Opolu, to działanie niedopuszczalne w dzisiejszych czasach.
- To, co się stało, to że ktoś podłożył ładunek wybuchowy, który mógł doprowadzić do wysadzenia krzyża prawosławnego, jest to dla mnie wandalizmem i obrazą uczuć religijnych. Jest to sprawa kryminalna i my tego nie darujemy - dodaje proboszcz.
Przypomnijmy, że spór o pomnik w Mikolinie rozpoczął się jeszcze w ubiegłym roku. Zgodnie z nowymi zapisami ustawy dekomunizacyjnej, monument miał zostać usunięty do końca marca. Tak się jednak nie stało, władze Lewina Brzeskiego czekają w tej chwili na ostateczną decyzję Instytutu Pamięci Narodowej. Mieszkańcy Mikolina oraz okolicznych miejscowości są przeciwni jego likwidacji.