"Foreign Policy": możliwa wojna Izraela z Hezbollahem byłaby katastrofalna dla obu stron
Ostatnie ataki Izraela na militarnego przywódcę Hezbollahu Fuada Szukra w Bejrucie i politycznego przywódcę Hamasu Ismaila Hanijego - w Bejrucie, mogą zapowiadać pogłębienie konfliktu na Bliskim Wschodzie. Te uderzenia nastąpiły po ataku rakietowym Hezbollahu na kontrolowane przez Izrael Wzgórza Golan, w którym zginęło 12 dzieci i nastolatków. Obie strony mogą powstrzymać się od pogłębiania konfliktu, ale się na to nie zanosi - ocenili autorzy "FP".
"Chociaż otwarta wojna byłaby niszczycielska, i tak może nadejść. Trudno jest wyważyć przemoc, a ataki odwetowe mogą stworzyć niebezpieczny krąg napędzający konflikt" - ostrzegli Byman, profesor waszyngtońskiego Georgetown University, i Jones, który kieruje programem bezpieczeństwa narodowego w Centrum Studiów Strategicznych i Międzynarodowych w Waszyngtonie (CSIS).
Ewentualny pełnowymiarowy konflikt z Hezbollahem byłby znaczącym zagrożeniem dla Izraela i największym wyzwaniem od dekad dla jego ludności, która musiałaby się liczyć z zakłóceniami przewyższającymi nawet te po ataku Hamasu 7 października 2023 r. Z drugiej strony przygotowująca się od dawna do takiej wojny armia izraelska najprawdopodobniej spowodowałaby znaczne zniszczenia w Libanie - dodali eksperci.
USA powinny kontynuować wysiłki zmierzające do deeskalacji, ale muszą być też przygotowane na ich niepowodzenie i skupić się wówczas na tym, by ograniczyć rolę Iranu w konflikcie i przekazać Hezbollahowi, że Stany Zjednoczone zdecydowanie poprą Izrael - podkreślili Byman i Jones. Zaznaczyli, że ewentualna otwarta wojna mogłaby też objąć Irak i Syrię, w których operują wspierane przez Iran i sprzymierzone z Hezbollahem bojówki. Izrael musiałby się też liczyć z atakami jemeńskich rebeliantów Huti - kolejnej proirańskiej siły w regionie.
Autorzy przypomnieli, że Hezbollah jest jedną z najlepiej uzbrojonych niepaństwowych armii świata z arsenałem szacowanym na 120-200 tys. pocisków. Większość z nich to proste rakiety czy drony, ale libańska grupa dysponuje też produkowanymi w Iranie kierowanymi pociskami balistycznymi Fateh-110, które mogą razić obszar całego Izraela. Według doniesień wywiadowczych Iran dostarczył te rakiety Rosji na potrzeby wojny w Ukrainie. Bojownicy Hezbollahu są też zaprawieni w bojach, walczyli po stronie reżimu prezydenta Baszara al-Asada w Syrii.
Hezbollah jest więc znacznie groźniejszym przeciwnikiem niż palestyński Hamas, przeciwko któremu izraelskie wojsko od niemal 10 miesięcy walczy w Strefie Gazy - podkreślono w analizie "FP".
Hezbollah od dekad prowadzi z różną intensywnością konflikt z Izraelem, w 2006 r. doszło do ponad miesięcznej wojny. Armia izraelska od dawna przygotowuje się do kolejnego poważnego konfliktu z tą grupą, jej kampania byłaby więc zapewne zarówno sprawna, jak i brutalna - napisali Byman i Jones. Zwrócili jednocześnie uwagę, że izraelskie wojsko mimo znaczącej przewagi technologicznej i przytłaczającej siły ognia jest też zmęczone długą wojną w Strefie Gazy. Armii brakuje amunicji i części zamiennych, a przedłużająca się służba rezerwistów obciąża społeczeństwo i gospodarkę.
Ważnym czynnikiem, który ukształtuje przebieg możliwego konfliktu, będzie to, jak obie strony wykorzystają w boju drony - zaznaczyli eksperci. Odwołali się do skali użycie bezzałogowców w wojnie w Ukrainie, która pokazała, jak wykorzystanie tych maszyn zmienia charakter współczesnego pola bitwy. Dodali, że zarówno Izrael, jak i Hezbollah mają już doświadczenie w tym zakresie.
Z Jerozolimy Jerzy Adamiak (PAP)
adj/ mal/