Paryż/lekkoatletyka - złoto w pchnięciu kulą rodzinną misją Ashley i Joe Kovacsów
35-letni Joe to dwukrotny srebrny medalista olimpijski; w Rio de Janeiro i Tokio przegrał tylko z innym Amerykaninem Ryanem Crouserem. Gdy dzieci śpią, Kovacsowie w pośpiechu udają się na trening, zabierając ze sobą elektroniczną nianię, bo wiedzą, że zajęcia w każdej chwili mogą zostać przerwane przez płacz.
Dołki w ogrodowej trawie pokazują, jak Joe Kovacs zbliża się do trzeciego medalu olimpijskiego. Koniec trawnika coraz bliżej, a to oznacza, że jego wyniki zaczynają oscylować wokół rekordu świata Crousera, który od ponad roku wynosi 23,56 m.
"Treningi wychodziły nam ostatnio zdecydowanie lepiej niż kiedykolwiek. Jesteśmy naprawdę podekscytowani, że możemy zobaczyć efekty ciężkiej pracy Joe" - powiedziała Ashley, która jest również trenerką rzutów kobiet w reprezentacji USA.
"Nie muszę być ciągle z nim, bo w pełni mu ufam. Myślę, że stać go na wielkie rzeczy" - dodała.
Ich wspomnienia na temat, jak się poznali, nieco się różnią. Joe twierdzi, że od znajomego księdza usłyszał o pewnej kobiecie z pobliskiego miasta, która również trenuje pchnięcie kulą. Ashley kojarzyła go natomiast z zawodów uniwersyteckich, gdy on startował w barwach Penn State, a ona w Kentucky.
Ich związek narodził się latem 2017 po mistrzostwach USA. Rok później została jego trenerką, a w listopadzie 2018 roku pobrali się. Bliźniaczki, Kannon i Kaari, urodziły się w październiku 2022 roku.
"Kiedyś przed treningiem byłem super skupiony, naładowany energią, a teraz zdarza mi się bawić Zygzakiem McQueenem z filmu Disneya +Auta+. Teraz pierwszeństwo mają dzieci. Jak ich uśpię, to wychodzę na trening, robię swoje i wracam do dzieci. To całkiem inna perspektywa, ale motywacji lepszej mi nie trzeba" - zauważył Joe Kovacs.
Wicemistrz dwóch ostatnich igrzysk chce się dobrać do skóry Crouserowi, z którym przegrał w Rio de Janeiro i Tokio.
"Dołożyłem nowy komponent do swoich prób: +ojcowską siłę+. I działa" - żartował amerykański kulomiot.
Wspólnie z Ashley podjęli kilka ważnych decyzji, aby przywrócić mu formę, która pozwoliła zdobyć mistrzostwo świata w 2019 roku w Dausze, m.in. żona zrezygnowała z roli asystentki głównego trenera w Vanderbilt, aby w Ohio być bliżej rodziny.
Przy domu wybudowali koło do rzutów. "Joe musiał być bardzo dokładny w obliczeniach, bo jego błąd mógłby nas kosztować 50 000 dolarów" - nadmieniła.
Mieli też szczęście do sąsiada, który okazał się... sędzią lekkoatletycznym.
"Powiedział, że gdybyśmy go kiedyś potrzebowali, to ma w domu czerwoną i białą flagę, więc może oceniać moje pchnięcia" - powiedział Joe.
W maju Kovacs osiągnął 23,13 m, co jest najlepszym w tym roku wynikiem na świecie i choćby to stawia go w gronie faworytów olimpijskiego konkursu, obok Crousera, którego jednak trapią kłopoty zdrowotne, trzeciego z Amerykanów Paytona Otterdahla i Włocha Leonardo Fabbriego, mistrza Europy z Rzymu.
"Myślę, że srebro na dwóch poprzednich igrzyskach sprawiło, że Joe ma inne nastawienie niż kiedykolwiek przed ważnymi zawodami. Nic nie musi, ale bardzo chce" - oceniła Ashley Kovacs.
Joe jest wdzięczny żonie, że to ona jest głównym logistykiem w ich rodzinie.
"Gdy słyszymy, że dzieci zaczynają płakać bądź wyrzucają butelkę z łóżeczka, to ona zaraz jest przy nich, a ja mogę jeszcze potrenować" - wspomniał.
Ashley głównie dba o to, aby mąż mógł się wyspać i stosował odpowiednią dietę.
"Uważamy na to, co i kiedy je, widzę, kiedy jest zmęczony i wtedy zabieram dzieci, żeby mógł się zdrzemnąć" - powiedziała.
Zwróciła uwagę, że wspólne życie pomaga jej dostrzegać różne aspekty jego przygotowania, a jednocześnie daje im niezbędny balans - wcale nie muszą rozmawiać tylko o sprawach zawodowych.
"Małżeństwa wspólnie prowadzą różne biznesy, działają w nieruchomościach, mają restauracje. Nasz układ w niczym się nie różni. Współpracujemy, a gdy schodzimy z koła czy siłowni wrzucamy tryb +dom" - dodała.
Rodzina zaangażowała się w karierę Joe, a on nie chce nikogo zawieść.
"Byłoby mi głupio, gdybym nie dał rady" - podkreślił Kovacs, który przekazał, że dzieci będą go oglądać w telewizji pod opieką dziadków, z którymi zostały w Stanach Zjednoczonych, a reszta już zależy tylko od... "Niego" - podniósł rękę i wskazał palcem ku niebu.
W piątkowych eliminacjach Kovacs uzyskał 21,24 m i zajął siódme miejsce. Finał zmagań kulomiotów w sobotę.(PAP)
pp/ cegl/