Paryż/lekkoatletyka - Fajdek: eliminacje nie mają znaczenia; koło jest na duże wyniki
Nowicki pierwszą próbę miał spaloną, bo posłał młot poza wyznaczone pole, w drugiej uzyskał 76,32, a w trzeciej osiągnął 75,50. Jego najlepszy tegoroczny rezultat, z mistrzostw Europy w Rzymie, to 80,95. Minimum kwalifikacyjne, które wynosiło 77 m, w grupie A osiągnęli jedynie Kanadyjczyk Rowan Hamilton - 77,78, co jest jego rekordem życiowym, oraz Ukrainiec Mychajło Kochan - 77,42. W grupie B dużo emocji polskim kibicom zapewnił Fajdek, który spalił pierwsze dwie próby. W trzeciej uzyskał 76,56 i awansował. W tej serii minimum kwalifikacyjne uzyskało trzech młociarzy, a najdalej rzucił mistrz świata Kanadyjczyk Ethan Katzberg - 79,93.
"Moje spalone dwa rzuty nie wynikały z nerwów. Pierwszy zrobiłem zbyt delikatny, spóźniłem nogę i poszło poza promień. Drugi chciałem zrobić mocniej - zdecydowanie za mocno. Wstyd mi za ten rzut. Trener (Szymon Ziółkowski - PAP) się wściekł, trochę zestresował, znowu będzie miał memy" - mówił Fajdek w mix-zonie.
Trzeci rzut eliminacyjny uznał za "poprawny". "Wiedziałem, że trener byłby na mnie zły. Pewnie miał zawał zawału zawału. Rozumiem, ale ja pewnie też się stresowałem. Nie zapominajcie, że my startujący też się stresujemy. Fajnie, że się udało. Znów jest finał olimpijski - po raz drugi" - podkreślił Fajdek.
Jego zdaniem wyniki z eliminacji nie będą miały znaczenia, a do niedzieli trzeba skupić się na odpoczynku. "W moim przypadku wiek jeszcze nie ma takiego znaczenia. Wiadomo, że osiem lat temu rzucało się kilka metrów dalej i było super. Sądzę jednak, że jestem w tym roku przygotowany najlepiej jak mogłem być. Oby w finale przełożyło się to, co wychodziło na treningach. Wtedy będziemy zadowoleni wszyscy" - podkreślił pięciokrotny mistrz świata.
Koło ocenił jako bardzo szybkie i bardzo dobre. "Młot ucieka nam w lewo i trzeba go dogonić. Gdy się spinamy i dochodzi stres, to spóźniamy prawą nogą i wyrzut jest przeciągnięty w lewo. Dlatego młot ucieka" - tłumaczył Fajdek.
"To koło na wyniki. Na pewno lepsze niż rok temu w Budapeszcie. Tutaj wszędzie dopisują kibice, więc w ogóle nie byłem zaskoczony tymi dziesiątkami tysięcy ludzi na trybunach rano. Kibice dopisali, jest szał. 70 tysięcy ludzi na obiekcie robi robotę. Mam nadzieję, że chociaż 50 tysięcy przyjdzie w Polsce na Memoriał Kamili Skolimowskiej za trzy tygodnie" - mówił brązowy medalista z Tokio.
Nowicki ocenił wcześniej, że podszedł do eliminacji za spokojnie.
"Koło jest tępe, nie będzie tu wielkich wyników. Mnie stać w finale na znacznie dalsze rzucanie. Dziś dałem się zwieść znacznikowi od kamery. Myślałem, że jest ustawiony na środku, a nie był i źle robiłem wejście. Powinienem był ustawić swój znacznik. Nie mam usprawiedliwienia. Młodzi atakują, ja mam swoje lata, ale wiem, że stać mnie na znacznie dalsze rzucanie w walce o medale" - powiedział mistrz olimpijski z Tokio.
Nowicki wskazał, że w eliminacjach były takie "flaki z olejem". Przyznał, że świetnie czuł się w kole rozgrzewkowym. "Na głównym stadionie spodziewałem się tego samego. Tam koło jest jednak znacznie gorsze. Cieszę się z tych tłumów na eliminacjach porannych. Oby częściej tak było".
Finał rzutu młotem zaplanowano na niedzielę o godzinie 20.30.
W porannych eliminacjach na Stade de France sprinterka Ewa Swoboda z ósmym czasem (10,99) awansowała do sobotniego półfinału 100 m igrzysk olimpijskich w Paryżu. Polka nie zatrzymała się w mix-zonie. Rzuciła tylko "Powiedzcie, że jestem w ... zadowolona" - krzyknęła mijając polskich dziennikarzy.
W eliminacjach skoku wzwyż odpadła Maria Żodzik, skacząc zaledwie 183 cm. Przeszła przez strefę wywiadów, popatrzyła na dziennikarzy, ale udała, że ich nie widzi.
Z Paryża Tomasz Więcławski (PAP)
twi/ sab/