Ben Stiller przyznał, że klapa drugiej części „Zoolandera” wyszła mu na dobre
„Myślałem, że wszyscy chcą tego filmu. A potem zorientowałem się, że naprawdę go spiep******. Nikt na niego nie poszedł do kina, a film otrzymał fatalne recenzje. Przeraziło mnie to, bo nie sądziłem, że naprawdę jest taki zły. A najbardziej straszne w tym wszystkim było to, że zacząłem w siebie wątpić. Myślałem, że straciłem poczucie tego, co jest śmieszne. Bez dwóch zdań klapa +Zoolandera 2+ wzięła mnie z zaskoczenia i wpłynęła na mnie na długo” – wspomina Ben Stiller w podcaście Davida Duchovnego „Fail Better” („Upadać lepiej”).
„Wspaniałą rzeczą, jaka finalnie z tego wyszła dla mnie, było to, że gdyby film został hitem i zaproponowanoby mi nakręcenie +Zoolandera 3+ albo jakiejś innej komedii, pewnie bym w to poszedł. Tymczasem znalazłem się w miejscu, w którym mogłem w spokoju zająć się sobą oraz innymi projektami, nad którymi pracowałem. Które nie były komediami. Naprawdę miałem czas na to, żeby je przemyśleć i rozwinąć” – mówi dalej aktor.
„Gdyby ktoś zapytał, czemu po prostu nie zrobię kolejnej komedii, to mógłbym jakąś wymyślić, ale nie chciałem tego robić. Mogłem odpowiedzieć sobie na pytanie o to, co chcę robić kreatywnie. Zawsze kochałem reżyserować. Zawsze kochałem robić filmy. W mojej głowie od małego było reżyserowanie filmów, niekoniecznie komedii. I tak w ciągu następnych dziewięciu czy dziesięciu miesięcy byłem w stanie rozwinąć te seriale limitowane” – kończy Stiller.
Widzowie po raz pierwszy przetarli ze zdumienia oczy, gdy zobaczyli nazwisko Stillera jako reżysera wszystkich siedmiu odcinków świetnie przyjętego serialu „Ucieczka z Dannemory”. Produkcji, która trafiła na mały ekran dwa lata po premierze „Zoolandera 2”. Jednak prawdziwym objawieniem był inny reżyserowany przez niego serial: „Rozdzielenie”. Jego drugi sezon to obecnie bez wątpienia jeden z najbardziej oczekiwanych seriali nadchodzących miesięcy. (PAP Life)
kal/ag/