Ekspertka: w Argentynie prezydent ma szerokie kompetencje, może ustanawiać prawo za pomocą dekretów
Milei „łączy skrajne poglądy neoliberalne w gospodarce ze skrajnie konserwatywnymi poglądami społecznymi, dotyczącymi praw mniejszości czy praw kobiet. Nie ma wielu różnic pomiędzy nim a takimi politykami jak Donald Trump czy Jair Bolsonaro” – uważa dr Lisińska.
Według niej na argentyńskiej scenie politycznej Milei plasuje się „najbardziej na prawo, jak się da” – dalej od tradycyjnej prawicy, którą w polskich realiach można by nazwać centroprawicą. Sam określa się jako anarchokapitalista i gardzi państwem jako instytucją, oceniając, że jest to "organizacja przestępcza”.
„To, co prezentuje sobą Javier Milei, jest nowością w Argentynie (…) na pewno nie będzie tak, jak było, bo nie było dotąd człowieka z takimi propozycjami. Nie chodzi tylko o sprawy ekonomiczne czy społeczno-ekonomiczne, ale też o płaszczyznę światopoglądową” – podkreśla badaczka.
Milei jest przeciwnikiem aborcji, nawet gdy ciąża jest wynikiem gwałtu. Zapowiadał poddanie pod referendum obecnie obowiązującego prawa, które dopuszcza przerwanie ciąży do 14 tygodnia. Nie wierzy w odpowiedzialność ludzi za zmiany klimatu. Mówił też o liberalizacji dostępu do broni i handlu ludzkimi organami. Sugerował likwidację darmowej edukacji na państwowych uczelniach wyższych.
Eksperci oceniają jednak, że priorytetem dla Mileia – z wykształcenia ekonomisty - będą kwestie gospodarcze, przede wszystkim próba opanowania szalejącej inflacji, która w ujęciu rocznym przekroczyła ostatnio 140 proc., a także rosnącego bezrobocia i ubóstwa w społeczeństwie.
„Sytuacja gospodarcza jest naprawdę zła, a prognozy, jeśli chodzi o inflację, są rosnące i może ona dojść nawet do 200 procent pod koniec roku. Każdy w tym zakresie życzyłby sobie, żeby Javier Milei opanował inflację w Argentynie. Ale nie wiem, czy mu się to uda” – mówi dr Lisińska.
Prezydent elekt zapowiedział radykalne kroki, by to osiągnąć, w tym „cięcie piłą łańcuchową” wydatków budżetowych, zamknięcie banku centralnego, prywatyzację mediów publicznych i państwowych spółek oraz odejście od argentyńskiego peso na rzecz amerykańskiego dolara.
„Na pewno będą protesty” – ocenia dr Lisińska. Zwraca przy tym uwagę, że w jednym z wywiadów po wyborach na pytanie o demonstracje Milei odparł, iż osoby łamiące prawo poniosą konsekwencje. To jej zdaniem zawoalowana groźba, że protesty będą pacyfikowane.
„W Argentynie prezydent ma szerokie kompetencje, szersze niż na przykład w Stanach Zjednoczonych. Może w sytuacjach nadzwyczajnych ustanawiać prawo za pomocą dekretów z mocą ustawy i w latach 90. XX wieku Carlos Menem robił to nagminnie. Jeżeli Milei się uprze, będzie w stanie zrealizować sporą część swojego programu” – ocenia wykładowczyni UJ. Podkreśla przy tym, że szerokie kompetencje dają również możliwość nadużywania władzy.
Jej zdaniem wszelkie wcześniejsze próby walki z kryzysem w Argentynie poprzez politykę zaciskania pasa i neoliberalne reformy kończyły się jednak tylko chwilowym zatrzymaniem ciągu inflacyjnego, po czym wskaźnik ten odbijał w górę, więc „historycznie Milei nie ma żadnych argumentów”.
Ekspertka zaznacza jednak, że wielu wyborców Mileia wcale nie wierzy, że zrealizuje on swój program, i zasadniczo ich to nie interesuje. Nie zwracają uwagi na to, co on proponuje, i jakie mogą być konsekwencje. Głosowali na niego, ponieważ uważają go za kogoś „nieumoczonego” w skorumpowaną klasę polityczną, kto obiecuje ograniczenie biurokracji i „po prostu nie jest peronistą” – ocenia dr Lisińska.
Za „niebezpieczną i szkodliwą” wykładowczyni UJ uważa natomiast narrację Mileia, a szczególnie towarzyszącej mu w kampanii przyszłej wiceprezydent kraju Victorii Villaruel, na temat dyktatury wojskowej w Argentynie (1976-1983). Według dr Lisińskiej Villaruel „wybiela reżim, który jest odpowiedzialny za morderstwa dziesiątków tysięcy ludzi”, kwestionując podawaną przez organizacje praw człowieka liczbę 30 tys. desaparecidos, czyli zaginionych w tym okresie.
Andrzej Borowiak (PAP)
anb/ jar/