Radio Opole » Kraj i świat
2022-12-09, 07:40 Autor: PAP

Anna Dobrowolska o fotografie z Auschwitz: Wilhelm Brasse wyszedł z obozu z poranioną duszą i te blizny nigdy się nie zagoiły (wideo)

Wilhem Brasse pomaga nam poznać samych siebie. W takim miejscu jak Auschwitz człowiek był poddany najcięższym próbom, które przetrącały człowieczeństwo, ale też je umacniały – powiedziała w rozmowie z PAP.PL Anna Dobrowolska, publicystka i producentka filmowa, autorka książki „Byłem fotografem w Auschwitz. Prawdziwa historia Wilhelma Brassego".

O losach Polaka powstaje także film fabularny z międzynarodową obsadą i światową dystrybucją.


PAP.PL: Słyszymy o Wilhelmie Brasse i o tym, że był portrecistą z Auschwitz. Niemiecko brzmiące nazwisko sprawia, że pierwsze skojarzenie, jakie się pojawia to albo że był niemieckim Żydem, albo jednym z niemieckich oprawców. Kim zatem właściwie był Wilhelm Brasse?


Anna Dobrowolska: Wilhelm Brasse miał 22 lata, kiedy zaczęła się wojna. Był więc młodym chłopakiem, który wchodził w dorosłość i swoje życie zawodowe. Jego ciotka miała zakład fotograficzny w Katowicach i przyjęła go na praktyki. Tam, pod okiem jednego z pracowników, wykwalifikował się na profesjonalnego portrecistę. Fotografie w tamtym czasie były wykonywane w inny sposób - ich retusz był skomplikowanym procesem i to wymagało zmysłu artystycznego. Brasse go miał. Szybko nauczył się zawodu, a przed zakładem fotograficznym, w którym pracował ustawiały się długie kolejki, zwłaszcza kobiet. Wiedziały, że na zdjęciu wykonanym przez Wilhelma Brasse będą wyglądały świetnie. On traktował swoją pracę jak sztukę, nie był wyrobnikiem. Był artystą.


PAP.PL: Przyszedł 1 września 1939…


A.D.: I wtedy Brasse dowiaduje się z ukrytego radia, że na Węgrzech jest możliwość wstąpienia do polskiego wojska i wspólnie z kolegami próbuje się tam przedostać. Zostaje złapany przez Łemków w Bieszczadach, zadenuncjowany i oddany do niemieckiej jednostki. Trafia do więzienia w Tarnowie, jak wielu, którzy byli w pierwszych transportach do Auschwitz. Drugim tarnowskim transportem zostaje przewieziony do obozu.


PAP.PL: Do obozu, w którym wtedy tworzą się szczeble zarządzania całą niemiecką machiną zła. Jak Brasse odnalazł się w tej skrajnie trudnej rzeczywistości?


A.D.: Pamiętajmy, że na początku w Auschwitz śmierć nie była jeszcze codziennością. Przez pierwsze 15 miesięcy funkcjonowania to było więzienie dla polskich więźniów politycznych, a potem stało się miejscem Zagłady, miejscem Holocaustu, które na Zachodzie obecnie postrzegane jest tylko w tym wymiarze. A byli tam przedstawiciele wielu narodowości świata. Brasse jest wyjątkowym świadkiem historii pod wieloma względami, ale także z tego powodu, że znał Auschwitz - największą ikonę zła XX wieku - od samego początku, aż do samego końca. I to znał ją z perspektywy, którą rzadko poznawali inni więźniowie.


PAP.PL: Brasse trafił do obozu w sierpniu 1940 roku. Co działo się z nim dalej?


A.D.: Przez kilka pierwszych miesięcy pracował jako zwykły więzień, także w tych najcięższych komandach np. w budowlanym. Tam szanse na przeżycie były niezwykle niskie. Ciężka fizyczna praca pod gołym niebem, małe porcje żywieniowe, zmienna pogoda powodowały, że średnio więźniowie przeżywali w takich warunkach trzy miesiące. Brassemu ktoś podszepnął, że musi znaleźć pracę pod dachem i wtedy będzie miał szanse na przeżycie. To jednak nie było proste, bo wśród więźniów tworzyły się już wtedy grupy, w których obowiązywała określona hierarchia i przebicie się wymagało sprytu, a także znajomości.


PAP.PL: Jak zatem Brassemu się udało?


A.D.: Pewnego razu poznał niezwykłego człowieka - Otto Küsela. Był jednym z pierwszych trzydziestu więźniów KL Auschwitz – niemieckich przestępców przywiezionych do Oświęcimia z KL Sachsenhausen w Oranienburgu pod Berlinem. Trafił tam w 1937 roku, skazany za kradzieże. W Auschwitz dostał numer 2. W obozowej hierarchii stał na bardzo wysokim szczeblu. Został bowiem szefem Arbeitsdienstu, jak określano biuro wydziału IIIa, obozowego wydziału zatrudnienia. To on decydował, gdzie konkretny więzień ma pracować. Wtedy, kiedy obozowa struktura zależności się tworzyła, posiadał w zasadzie władzę nieograniczoną. Küsel wyróżniał się na tle innych Niemców. Uwielbiał Polaków i wielokrotnie im pomagał. To on przyczynił się do tego, że Brasse dostał pracę w specjalnym komandzie rozpoznawczym Wydziału Politycznego Gestapo (Komando Erkennungsdienst), którym kierował Bernhard Walter.


PAP.PL: Co ostatecznie zadecydowało o tym, że to właśnie Wilhelm Brasse stał się głównym fotografem w Auschwitz?


A.D.: Na pewno ważna przy tym była znajomość niemieckiego i to, że potrafił w sposób profesjonalny po niemiecku opowiadać o swoim fachu i o tym, co i jak robi. Dlatego, podczas rekrutacji, jakbyśmy dzisiaj powiedzieli, został wybrany spośród innych pięciu więźniów, którzy też się starali o tę pracę. Ale to, co było decydujące, to przede wszystkim fakt, że był świetnym, świadomym swoich umiejętności fachowcem.


PAP.PL: Korzenie austriackie nie dały mu okazji, żeby wydostać się z obozu?


A.D.: Jego dziadek był Austriakiem, a ojciec, choć urodził się w Polsce, miał austriacką krew – to prawda. Ale ojciec zadawał się tylko z Polakami, a matka była Polką – katoliczką w pełnym tego słowa znaczeniu i z synami rozmawiała tylko po polsku. W świat języka niemieckiego małego Wilhelma wprowadzali zatem mężczyźni, co dla młodego chłopaka zapewne miało duże znaczenie, kojarzyło się z oparciem, siłą i męskością właśnie. Ale Brasse zawsze podkreślał, że nigdy wcześniej tak bardzo jak w Auschwitz nie czuł się Polakiem. Trzykrotnie odmawiał podpisania najpierw tzw. palcówki, czyli wpisu na listę, gdzie łatwo można było potwierdzić niemieckie pochodzenie, a potem dwukrotnie volkslisty. W prosty sposób mógł wyrwać się z piekła, ale tego nie zrobił. Mówił, że nie byłby w stanie spojrzeć w oczy ani sobie, ani nikomu innemu.


PAP.PL: Brasse wykonywał fotografie obozowe więźniów do samego końca istnienia obozu.


A.D.: Fotografował tam naprawdę wszystko i przez to był nieprzeciętnym świadkiem historii. Mało kto wie, że taki fotograf miał pełne ręce roboty. Bywało, że do obozu podstawiali całe transporty, co oznaczało, że przez całą noc musiał wykonać ponad tysiąc zdjęć. Na zrobienie jednego zdjęcia w trzech pozycjach miał około minuty. Patrzył w oczy przerażonych ludzi - kobiet, dzieci, starców, którzy nie wiedzieli, co ich czeka. Fotografował eksperymenty medyczne Mengele, ale także inne obszary obozowego życia, obozowego koszmaru.


PAP.PL: Jak Brasse poradził sobie z obozową traumą?


A.D.: Należał do grupy, którą można określić mianem "nosicieli tajemnicy". To byli ludzie, którzy wiedzieli o wiele więcej i mogli tę prawdę wynieść na zewnątrz. Brasse zawsze opowiadał i mówił to w filmie dokumentalnym z 2006 roku "Portrecista", którego reżyserem jest mój mąż i partner w biznesie - Irek Dobrowolski - że przez te wszystkie lata miał sen, w którym ucieka i zostaje złapany. Dopiero po tym dokumencie i obejrzeniu go powiedział, że koszmary ustały. Potrzebował oczyszczenia i uwolnienia tajemnicy.


PAP.PL: Ile fotografii wykonał Brasse przez cały okres przebywania w obozie?


A.D.: Około pięćdziesiąt tysięcy. Dzięki Wilhelmowi Brasse i jego przyjacielowi Bronisławowi Jureczkowi zachowało się ponad czterdzieści tysięcy z nich. Nie wykonali oni ostatniego rozkazu swojego szefa Bernharda Waltera, który uciekając kazał spalić zdjęcia. Brasse wiedział, że są wykonane na niepalnym materiale. Wiedział też, że jak poupycha je ciasno w piecu, który zaleje wodą, tak szybko nie spłoną i będzie szansa, że znaczna część się zachowa. Część ukryli też między podwójnymi drzwiami i zabili deskami. Ta akcja wiązała się z olbrzymim ryzykiem, bo nie wiedzieli przecież, czy ich szef nie wróci, a za niewykonanie rozkazu groziła im pewna śmierć.


PAP.PL: Co Brasse robił po wojnie?


A.D.: Mimo że – mówiąc żargonem obozowym – skombinował sobie sprzęt fotograficzny, który potem mógłby być podstawą wznowienia działalności, nie wrócił już do zawodu. Miał w pamięci przerażone oczy dzieci. Przykładał aparat do oka i obrazy z przeszłości wracały.


PAP.PL: Rozmawiamy przy okazji wydania książki, powieści dokumentalnej, pod tytułem "Byłem fotografem w Auschwitz. Prawdziwa historia Wilhelma Brassego", której jest pani autorką. Ale podróż z Wilhelmem Brasee – zarówno pani, jak i Irka Dobrowolskiego - trwa już wiele lat.


A.D.: Najpierw była przyjaźń - przyjaźń Irka z Wilhelmem Brasse, która trwała od lat 90. Irek namówił go, by jego relacje stały się podstawą filmu dokumentalnego, który powstał w 2006 roku i został bardzo dobrze przyjęty. Po kilku latach pracy – w 2013 roku – traktując wypowiedź pana Wilhelma jako główną relację i wplatając wszędzie tam, gdzie relacje innych więźniów ją wzbogacały o ważne szczegóły czyniąc obraz rzeczywistości obozowej pełnym, wydałam album, a teraz pojawiała się książka. Metoda powieści dokumentalnej, którą wykorzystałam, jest moim zdaniem niezwykle oryginalna jeśli mówimy o literaturze faktu. To tak naprawdę odpowiednio skomponowany zbiór fragmentów relacji więźniów. Moja ingerencja polegała na tym, że dobierałam je do głównej opowieści pana Brasse i z mikrohistorii widzianej oczami więźniów, tworzył się obraz całości. Największą satysfakcją było znajdowanie tych fragmentów, które odnosiły się dokładnie wprost do relacji Wilhelma Brasse i ją potwierdzały.


PAP.PL: Teraz trwają prace nad filmem fabularnym, opartym na życiu Wilhelma Brasse. To będzie międzynarodowa produkcja?


A.D.: Dla nas jako filmowców to była naturalna droga, że powstanie film fabularny. Pracowaliśmy kilka lat nad dobrym scenariuszem, którego autorem jest Irek Dobrowolski i Stephen Cooper. Po naszych wcześniejszych doświadczeniach w pracy z partnerami z Hollywood zależało nam na tym, żeby przedstawić im kolejny, odpowiednio atrakcyjny projekt, który z jednej strony pokaże fragment prawdziwej historii naszego kraju, a z drugiej strony będzie jak najbardziej pożądany przez światowego widza, co w efekcie przełoży się na jego finansowanie. Do tego dążymy.


PAP.PL: Zapytam prowokacyjnie - za sprawą czego historia Wilhelma Brasse może zaistnieć w Hollywood?


A.D.: On pomaga nam poznać samych siebie. To największe zadanie człowieka. W takim miejscu jak Auschwitz człowiek był poddany najcięższym próbom, które przetrącały człowieczeństwo, ale też je umacniały. Byli tam straszni ludzie, którzy byli wcielonymi diabłami, ale były też wcielone anioły. Są ludzie, którzy nigdy się nie sprzedali i których szlachetność, właśnie w takich okolicznościach, wypłynęła na wierzch.


PAP.PL: Przed tym filmem stoi też wyzwanie mówienia o polskiej historii?


A.D.: Nie możemy mieć klapek na oczach. Ważne jest podkreślenie, że nie był to polski obóz koncentracyjny, tylko niemiecki. Jest też potrzeba mówienia o tym, że Polacy byli pierwszymi więźniami Auschwitz, a potem tam ginęli. To się często nie przebija do świadomości ludzi na Zachodzie. Ludzie dziś uczą się obrazami i ten obraz musi być prawdziwy. Nie może zakłamywać historii. Chcemy, żeby świat przyjął, jaka jest prawda o tamtych wydarzeniach. Wilhelm Brasse wyszedł z obozu z poranioną duszą i te blizny nigdy się nie zagoiły. Uważam, że ta historia jest kwintesencją zła XX wieku.


Rozmawiała Anna Nartowska


Anna Dobrowolska – autorka, publicystka i producentka filmowa. W 2006 roku zrealizowała film dokumentalny „Portrecista”, który był wielokrotnie nagradzany w kraju i na świecie. W oparciu na nim w 2022 roku nakładem Wydawnictwa ZNAK ukazała się powieść dokumentalna jej autorstwa pt. „Byłem fotografem w Auschwitz. Prawdziwa historia Wilhelma Brassego". Wraz z Leonardo DiCaprio wyprodukowała dla Netflixa dokument "Walka, życie i utracona sztuka Szukalskiego". Obecnie pracuje nad filmem fabularnym o Wilhelmie Brasse, realizowanym w koprodukcji międzynarodowej, ze światową dystrybucją. (PAP)


Materiał wideo dostępny na https://wideo.pap.pl/videos/65561/ oraz na PAP.PL: https://www.pap.pl/aktualnosci/news%2C1502290%2Cw-hollywood-powstaje-polski-film-o-fotografie-z-auschwitz-w-obozowym


an/ js/ aszw/


Kraj i świat

2024-07-12, godz. 14:10 Prokuratura umorzyła śledztwo ws. głowicy sztandaru I Pułku Strzelców Podhalańskich WP Prokuratura Okręgowa w Warszawie umorzyła śledztwo w sprawie głowicy z orłem przedwojennego sztandaru I Pułku Strzelców Podhalańskich Wojska Polskiego… » więcej 2024-07-12, godz. 14:10 Podlaskie/ Rusza białoruski Festiwal Przebudzonych "Tutaka" Koncerty współczesnych polskich i białoruskich zespołów, warsztaty, dyskusje, pokazy filmowe - złożą się Festiwal Przebudzonych 'Tutaka', który rozpocznie… » więcej 2024-07-12, godz. 14:10 Chiny/ MSZ ogłosiło sankcje na amerykańskie koncerny za sprzedaż sprzętu wojskowego Tajwanowi Chińskie MSZ poinformowało w piątek o objęciu sankcjami sześciu przedsiębiorstw i pięciu członków kadr kierowniczych amerykańskich firm zbrojeniowych… » więcej 2024-07-12, godz. 14:00 Eminem zachęca fanów, by słuchali utworów z jego nowego albumu w ułożonej przez niego kolejności Piątek to wyjątkowy dzień dla fanów Eminema. 12 lipca, po czterech latach od wydania ostatniego krążka „Music to Be Murdered By”, raper powraca z nową… » więcej 2024-07-12, godz. 14:00 Sejm nie uchwalił nowelizacji Kodeksu karnego dotyczącej dekryminalizacji pomocy w aborcji (krótka) Sejm w piątek nie uchwalił nowelizacji Kodeksu karnego. Projekt zakładał dekryminalizację pomocy w aborcji oraz przerywania ciąży za zgodą ciężarnej… » więcej 2024-07-12, godz. 14:00 UE/ Jest zgoda na 900 mln zł wsparcia dla terminala instalacyjnego offshore w Gdańsku Komisja Europejska zaakceptowała w piątek wsparcie budowy terminala instalacyjnego dla morskich farm wiatrowych w Gdańsku kwotą 900 mln zł. Dotację otrzyma… » więcej 2024-07-12, godz. 14:00 Sejm podjął uchwałę ws. upamiętnienia ofiar ludobójstwa dokonanego na Tatarach krymskich Sejm podjął w piątek uchwałę ws. upamiętnienia ofiar ludobójstwa dokonanego na Tatarach krymskich. 'Akty ludobójstwa i prześladowania Tatarów krymskich… » więcej 2024-07-12, godz. 13:50 Tusk: według ustaleń SKW Szatkowskiemu zarzucono m.in. nieprawidłowe obchodzenie się z dokumentami niejawnymi (kr… Według ustaleń SKW Tomaszowi Szatkowskiemu zarzucono nieprawidłowe obchodzenie się z dokumentami niejawnymi, kontakty z zagranicznymi służbami specjalnymi… » więcej 2024-07-12, godz. 13:50 Christian Sands zagra na warszawskim Starym Rynku Christian Sylvester Sands, amerykański pianista jazzowy i kompozytor wystąpi w sobotę 13 lipca na Międzynarodowym Plenerowym Festiwalu Jazz Na Starówce. » więcej 2024-07-12, godz. 13:50 Niemcy/ Media: zagrożenie dla szefa Rheinmetallu mogło być bardziej konkretne niż sądzono Zagrożenie dla szefa niemieckiego koncernu zbrojeniowego Rheinmetall Armina Pappergera, który miał być celem nasłanych przez Rosję zamachowców, 'było najwyraźniej… » więcej
67686970717273
Ta strona używa ciasteczek (cookies), dzięki którym nasz serwis może działać lepiej. Dowiedz się więcej »