Wiceszef MSZ: rosyjskie ataki w Ukrainie nie zmienią sytuacji na froncie, tylko zmotywują Ukraińców do walki
W poniedziałek doszło do zmasowanego ataku rakietowego Rosji na kilkanaście miast w większości regionów Ukrainy. Celem stała się stolica - Kijów (pierwszy raz od czerwca br.), a także m.in. Charków, Odessa, Dniepr, Krzywy Róg, Krzemieńczuk, Zaporoże, Mikołajów, Żytomierz, Winnica, Iwano-Frankiwsk, Ternopol, Lwów i Równe. Co najmniej 12 osób zginęło, a 89 zostało rannych.
"Atakowanie celów cywilnych nie mieści się w granicach cywilizowanego świata, tylko terroryści dopuszczają się takich działań, a w tym przypadku dokonuje tego państwo" - powiedział PAP Wawrzyk.
Jego zdaniem, poniedziałkowe ataki nie oznaczają wkraczania w nową fazę wojny, tylko dalszy ciąg "terroryzmu państwowego", który Rosja stosuje względem Ukrainy. "Te ataki dowodzą, że Rosja jest państwem terrorystycznym" - stwierdził wiceszef MSZ.
Analizując obecną sytuację, Wawrzyk zwrócił uwagę na trwającą od dłuższego czasu ofensywę ukraińskiej armii, a także uszkodzenie w sobotę Mostu Krymskiego, łączącego Półwysep Krymski z lądową częścią Rosji. "Poniedziałkowe ataki to chęć odwetu, próba pokazania, że Rosja wciąż ma siłę. W ten desperacki sposób Rosja chce pokazać światu, że w dalszym ciągu dysponuje potencjałem wojskowym" - ocenił wiceszef MSZ.
Zaznaczył przy tym, że akty terroryzmu ze strony Rosji nie zmienią sytuacji wojennej na froncie. "Nie przyniosą Rosji żadnych korzyści w rozwoju sytuacji na froncie, nie zmienią także potencjału militarnego Ukrainy, a wręcz przeciwnie, tylko bardziej zmotywują Ukraińców do walki o zwycięstwo i szybkie zakończenie wojny" - powiedział. "Ofensywa ukraińska będzie trwała nadal i mam nadzieję doprowadzi do szybkiego zwycięstwa Ukrainy" - dodał.
Zdaniem Wawrzyka, najlepszą reakcją ze strony światowych przywódców na poniedziałkowe ataki będzie zwiększenie dostaw uzbrojenia dla Ukrainy. "Widać efekty tego rodzaju działań, dlatego trzeba mocniej uzbroić Ukraińców, żeby szybciej zwyciężyli i zakończyli tę wojnę" - podkreślił wiceszef MSZ.
W tym kontekście zapytany został, jakiej reakcji można spodziewać się ze strony Francji i Niemiec, ponieważ prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski - po pilnych rozmowach, jakie odbył w poniedziałek z kanclerzem Niemiec z Olafem Scholzem i prezydentem Francji Emmanuelem Macronem - poinformował, że poprosił obu przywódców o „twardą” odpowiedź na rosyjskie ataki.
"Znając dotychczasowe podejście obu przywódców myślę, że może to być kolejny telefon do Władimir Putin z żądaniem zaprzestania tego rodzaju działań, ale jak widać, to tylko rozzuchwala zbrodniarza, a nie przynosi żadnego praktycznego efektu dla Ukrainy" - powiedział wiceminister.
Ocenił także, że "Niemcy, przez swoje zaniechanie de facto przedłużają tę wojnę". Jego zdaniem, Niemcy mentalnie nie dojrzały do sytuacji, z którą mamy obecnie do czynienia i tkwią wciąż w erze polityki byłej kanclerz Angeli Merkel, "polityki obłaskawiania zbrodniarza i terrorysty". "A czasy się zmieniły, tylko oni chyba jeszcze tego nie zauważyli" - powiedział. Dodał, że nie spodziewa się także, by Niemcy zmieniły teraz swoje podejście.
Wawrzyk powiedział też, że niezależnie od podejścia innych państw, Polska powinna kontynuować obraną przez siebie politykę i pomagać Ukrainie. "Powinniśmy nadal ze Stanami Zjednoczonymi, Wielką Brytanią i innymi państwami wspierać Ukrainę, a Niemcy niech się wstydzą za to, jak się zachowują w tej sytuacji" - powiedział.
Pod koniec września w Bundestagu przepadł wniosek niemieckiej opozycji o zwiększenie dostaw broni dla Ukrainy. Projekt wzywał do "natychmiastowego i zauważalnego zwiększenia niemieckiego wsparcia pod względem ilościowym i jakościowym". Niemieckie media przypominały wówczas stanowisko władz, że do tej pory żaden kraj NATO nie dostarczył Ukrainie zaprojektowanych na Zachodzie czołgów i zaznaczały, że kanclerz Olaf Scholz wciąż podkreśla, że Niemcy nie będą w tej kwestii działać same. (PAP)
Autor: Daria Kania
dka/ mok/