Monika Richardson już ma dość nudnej uprzejmości
Dziennikarka wykorzystując media społecznościowe przekazała, w którym miejscu ciała – za przeproszeniem - ma piłkę nożną, a którą eksponuje na nudnych telekonferencjach. „Przepraszam wszystkich graczy oraz kibiców: mam w dup** piłkę nożną. Dlatego dzisiaj będzie coś o hybrydowych i „onlinowych” eventach, które od ponad roku są moją codziennością” - napisała zadziornie. Dodała, że podczas tych prowadzonych przez nią konferencji „męczą się naprawdę wszyscy: organizatorzy, goście i uczestnicy. Efekt jest bardzo nudny, bo dwuwymiarowy, choćby moderatorzy, tacy jak ja, stawali na rzęsach”.
Nudą wieje choć ona sama jest „zawsze do bólu przygotowana merytorycznie”, a ostatnio zakłada nawet bluzkę z większym dekoltem, żeby merytorycznie podnieść wartość przekazu. Na szczęście – jak zauważyła – sytuacja konferencyjna wraca do normy i poza telekonferencjami „w pandemicznych studiach pojawiają się jacyś realni goście”, którym można uścisnąć dłoń naprawdę, a nie tylko w wirtualnie. „Nie wiem, jak długo to potrwa” - stwierdziła spragniona fizycznego kontaktu Monika Richardson, dodając złowieszczo: „Nie wiem, czy kiedykolwiek osiągniemy tę narodową odporność, o której dużo jest w mediach”.
Wśród komentarzy internautów, którzy nie zrozumieli, o co celebrytce chodzi znaleźliśmy m.in. taki oto: „Proszę piłkę stamtąd wyjąć i przekazać jakimś dzieciom. Proszę się uśmiechać i żyć!” (na Facebooku).
Albo: „Fajnie, że tylko pani wie o co chodzi i o czym pani napisała... Generalnie to jakby mnie ktoś zapytał, czym teraz zajmuje się Monika Richardson, Zamachowska itd… bo przepraszam pogubiłam się, to nie wiem” (na Instagramie). (PAP Life)
pba/ moc/