PKS w Namysłowie zawiesił połączenia powiatowe. Mieszkańcy mają problem
Od 1 lipca namysłowski PKS zawiesił wszystkie połączenia na terenie powiatu. W efekcie mieszkający z dala od Namysłowa mają problem z dojazdem z pracy, urzędów czy lekarza.
Spółka zmaga się z problemami finansowymi i na taki krok zdecydowała się ze względu na nierentowność połączeń. Te mają być zawieszone do końca wakacji.
- Mam od ludzi wiele sygnałów, że sytuacja jest bardzo trudna - przekonuje Bartłomiej Stawiarski, poseł Prawa i Sprawiedliwości. - Przychodzą do mnie do biura poselskiego z prośbą o interwencje. Jedna starsza pani mówiła, że ostatnio czekała cztery godziny przy drodze, w miejscowości Smogorzów, to jest kilkanaście kilometrów od Namysłowa po to, aby ktoś z sąsiadów jadących do Namysłowa zabrał ją do lekarza.
Według Stawiarskiego za taki stan rzeczy odpowiadają między innymi burmistrz Namysłowa Julian Kruszyński oraz marszałek województwa Andrzej Buła. Ten pierwszy pozwolił na darmowe zatrzymywanie się opolskiego PKS-u na zajezdni w Namysłowie, a w Opolu namysłowski przewoźnik opłatę ponosił. Z kolei marszałek, który nadzoruje rozkład jazdy dopuścił do tego, że opolski PKS na trasę Namysłów-Opole wyjeżdżał kilka minut przed swoim konkurentem.
- To spowodowało, że spółka nie wytrzymała konkurencji i zrezygnowała z obsługi najlepszego połączenia - mówi Stawiarski. - Opolskie PKS na najbardziej dochodowym kursie z Opola do Namysłowa i z powrotem jechało 10 minut przed PKS-em namysłowskim. Siłą rzeczy zabierało wszystkich podróżnych, którzy oczekiwali na przystankach autobusowych. Ceny biletów również wtedy były preferencyjne. Opolski PKS obniżył wtedy cenę do 6 złotych, a obecnie ponownie bilet kosztuje 9 złotych.
- Rozkłady są ustalane w urzędzie marszałkowskim i my dwukrotnie w 2015 roku korygowaliśmy ten rozkład - odpowiada Szymon Ogłaza, członek zarządu województwa opolskiego. - Tak, aby on jak najmniej powodował sytuacji, w których autobusy różnych przewoźników odjeżdżały po sobie. Ten zarzut, mówiący o kumulacji, dotyczy tak naprawdę trzech, czterech połączeń szczytowych, kiedy były te 10-minutowe odstępy. Zatwierdzamy te rozkłady jazdy, aby były głównie wygodne dla pasażerów, a nie dla firm.
Prezes namysłowskiego PKS-u, Roman Skrzypkowski nie chciał komentować sprawy, ponieważ przebywa na zwolnieniu lekarskim.
Jak dowiedzieliśmy się władze powiatu oraz namysłowskich gmin prowadzą rozmowy z PKS-em o przywrócenie jednego połączenia na czas wakacji. Na razie jednak decyzja w tej sprawie nie zapadła.
- Mam od ludzi wiele sygnałów, że sytuacja jest bardzo trudna - przekonuje Bartłomiej Stawiarski, poseł Prawa i Sprawiedliwości. - Przychodzą do mnie do biura poselskiego z prośbą o interwencje. Jedna starsza pani mówiła, że ostatnio czekała cztery godziny przy drodze, w miejscowości Smogorzów, to jest kilkanaście kilometrów od Namysłowa po to, aby ktoś z sąsiadów jadących do Namysłowa zabrał ją do lekarza.
Według Stawiarskiego za taki stan rzeczy odpowiadają między innymi burmistrz Namysłowa Julian Kruszyński oraz marszałek województwa Andrzej Buła. Ten pierwszy pozwolił na darmowe zatrzymywanie się opolskiego PKS-u na zajezdni w Namysłowie, a w Opolu namysłowski przewoźnik opłatę ponosił. Z kolei marszałek, który nadzoruje rozkład jazdy dopuścił do tego, że opolski PKS na trasę Namysłów-Opole wyjeżdżał kilka minut przed swoim konkurentem.
- To spowodowało, że spółka nie wytrzymała konkurencji i zrezygnowała z obsługi najlepszego połączenia - mówi Stawiarski. - Opolskie PKS na najbardziej dochodowym kursie z Opola do Namysłowa i z powrotem jechało 10 minut przed PKS-em namysłowskim. Siłą rzeczy zabierało wszystkich podróżnych, którzy oczekiwali na przystankach autobusowych. Ceny biletów również wtedy były preferencyjne. Opolski PKS obniżył wtedy cenę do 6 złotych, a obecnie ponownie bilet kosztuje 9 złotych.
- Rozkłady są ustalane w urzędzie marszałkowskim i my dwukrotnie w 2015 roku korygowaliśmy ten rozkład - odpowiada Szymon Ogłaza, członek zarządu województwa opolskiego. - Tak, aby on jak najmniej powodował sytuacji, w których autobusy różnych przewoźników odjeżdżały po sobie. Ten zarzut, mówiący o kumulacji, dotyczy tak naprawdę trzech, czterech połączeń szczytowych, kiedy były te 10-minutowe odstępy. Zatwierdzamy te rozkłady jazdy, aby były głównie wygodne dla pasażerów, a nie dla firm.
Prezes namysłowskiego PKS-u, Roman Skrzypkowski nie chciał komentować sprawy, ponieważ przebywa na zwolnieniu lekarskim.
Jak dowiedzieliśmy się władze powiatu oraz namysłowskich gmin prowadzą rozmowy z PKS-em o przywrócenie jednego połączenia na czas wakacji. Na razie jednak decyzja w tej sprawie nie zapadła.