NFZ zapłaci szpitalowi w Nysie mimo miesięcznego postoju z powodu powodzi - takie są deklaracje minister zdrowia Izabeli Leszczyny. Dyrektor placówki cieszy się z tej decyzji, gdyż bez tych pieniędzy, „dziura” w budżecie mogłaby wynieść nawet kilkanaście milionów złotych.
- To byłaby katastrofa - mówi Artur Kamiński, dyrektor Zespołu Opieki Zdrowotnej w Nysie.
- Pani minister zadeklarowała, że takie działania przy współpracy z prezesem NFZ podejmie, tak więc ja jestem uspokojony i oczywiście czekam na akty wykonawcze, jak to w rzeczywistości będzie wyglądać. Ale ja jestem uspokojony, personel, czyli prawie tysiąc pracujących w szpitalu w Nysie też, bo my robimy wszystko, by jak najszybciej uruchomić szpital i nie jest naszą winą, że zostaliśmy zalani - mówi Kamiński.
Przez powódź wybrzmiał głośniej pomysł, aby przenieść szpital i wybudować go w nowym miejscu.
- To nasza wspólna idea, której patronem jest starosta nyski Daniel Palimąka – dodaje Kamiński. - To jest bardzo dobry kierunek i działanie na jakieś 5-7 lat do przodu, ale decyzja musi być podjęta jak najszybciej, mam nadzieję że do końca roku albo na początku przyszłego. Kiedy, jak nie teraz? To jest oczywiście ponad możliwości powiatu i tu jest potrzebne wsparcie rządowe, wiem że pani minister bardzo poważnie przychyliła się do tej kwestii - mówi Kamiński.
15 września wielka woda wdarła się na oddział ratunkowy nyskiego szpitala, a także do laboratorium. Ewakuowano pacjentów, ale stracono tomografy, rezonans i jedyną w województwie pracownię terapii hiperbarycznej.