Samorządowcy chwalą powrót do decydowania o stawkach za wodę i ścieki na poziomie gmin
Nowe zasady zatwierdzania taryf za wodę i ścieki były jednym z tematów dzisiejszej (18.01) audycji "Sami rządzą - forum samorządowe Radia Opole".
Marek Pietruszka, burmistrz Strzeleczek, zwraca uwagę, że to powrót do modelu przed Wodami Polskimi.
- Stawki obejmujące cenę jednostkową za metr sześcienny wody były przecież ustalane przez rady gminy. Później zmieniło się, kiedy Wody Polskie miały decydujący wpływ na wysokość tej stawki i dochodziło do paradoksów. Nawet w obrębie jednego powiatu było pięć różnych stawek w pięciu gminach, które potrafiły bardzo różnić się od siebie. Wody Polskie dla jednych samorządów akceptowały stawki, dla innych nie i to było dla mnie kompletnie niezrozumiałe.
Łukasz Jastrzembski, burmistrz Leśnicy, chwali nowelizację i jako przykład mówi o batalii prowadzonej z Wodami Polskimi co do ustalenia nowej, wyższej stawki za wodę i ścieki.
- Podwyżka miała wynikać z realnego wzrostu kosztów produkcji wody czy odbierania ścieków. Taryfa jest ustalana na trzy lata, a przez ten czas dramatycznie wzrosły koszty prądu i strasznie wzrosło minimalne wynagrodzenie, co przełożyło się na koszty produkcji wody. Przedstawiliśmy te argumenty w Wodach Polskich, na co odpowiedziano nam „my uważamy inaczej”.
Jacek Fior, burmistrz Namysłowa, wiąże duże nadzieje ze stawkami progresywnymi, choć na razie nie są znane szczegóły tego rozwiązania.
- Inaczej potraktujemy mieszkańca, któremu trzeba zapewnić podstawowe zasoby niezbędne do życia. Jeśli natomiast ktoś ma ogród wielkości dziesięciu arów i chce go podlewać, jest jakieś narzędzie do sterowania cenami, by taka woda była droższa. Wówczas zużywamy dobrą wodę głębinową, przygotowaną do spożycia, na podlewanie trawników. To nie musi być złe, ale musi wiązać się z odpowiednią ceną za taką wodę.
Zdaniem Grzegorza Zawiślaka, burmistrza Prudnika, ustalanie stawek przez radnych może być problemem w niektórych gminach.
- Będą radni kierujący się zasadą, że naszym mieszkańcom nie można podnieść stawek, bo to będzie źle wyglądać, bo przecież oni są biedni – znajdą bardzo wiele argumentów. Ja zgadzam się z wieloma tymi argumentami, ale to jest nasze dobro wspólne. Całość musi bilansować się na tak zwane zero plus, a ten plus ma być przeznaczony na inwestycje i konserwacje. Jeżeli my nie podejdziemy do całej sprawy rozsądnie, to nie będzie mieć racji bytu.