Mieszkańcy Schodni: To nie pierwszy wypadek na tym przejeździe kolejowym
Osoby mieszkające w okolicy przejazdu kolejowego przyznają, że sygnalizacja świetlna i dźwiękowa zawsze działała dobrze, ale to nie pierwszy raz, kiedy w tym miejscu doszło do wypadku.
- Wystarczyłoby zamontować tu kamery, takie jak są na przejazdach w Dębskiej Kuźni i w Chrząstowicach. Ktoś by zawsze widział, że coś się na tych torach dzieje - mówi Robert Warwas mieszkaniec Schodni. - Ten przejazd jest bardzo wysoko. Tutaj nawet zimą, kiedy spadnie śnieg, albo jest lód, jest problem, żeby podjechać osobowym samochodem, bo się koła ślizgają. Chyba doszło już do takiej tragedii, żeby coś w tym kierunku zrobić - dodaje mieszkaniec Schodni.
Mieszkańcy zaznaczają też, że trawa, rosnąca w okolicy przejazdu jest bardzo wysoka, co utrudnia zauważenie pociągu. Składy jadące od strony Opola wyjeżdżają z lasu z dużą prędkością, dodatkowo znajduje się tam ostry zakręt, który utrudnia widoczność maszyniście.
Jak dodaje pan Roland, dużą winę ponoszą też kierowcy, którzy nie stosują się do znaku STOP. - Coś jest nie tak. Jest STOP, światło, sygnał jest. Ja tam problemów nigdy nie miałem. Według mnie jest dobrze, no ale ludzie nie uważają. To jest błąd człowieka. Kamery by się może i przydały, to by chwytali tych, którzy się tu nie zatrzymują - mówi.
Pociągi dalekobieżne na tej trasie poruszają się z prędkością około stu kilometrów na godzinę. Kilka lat temu zginął tu ojciec z synem, a także młody motorowerzysta. Wczoraj (7.04) rozpędzony pociąg Pendolino zderzył się w tym samym miejscu z samochodem typu laweta, który zawisł na przejeździe.
Trwają prace porządkowe. Ruch na trakcji ma zostać przywrócony w środę. Do tej pory pociągi będą kursowały trasami objazdowymi.
Mieszkańcy zaznaczają też, że trawa, rosnąca w okolicy przejazdu jest bardzo wysoka, co utrudnia zauważenie pociągu. Składy jadące od strony Opola wyjeżdżają z lasu z dużą prędkością, dodatkowo znajduje się tam ostry zakręt, który utrudnia widoczność maszyniście.
Jak dodaje pan Roland, dużą winę ponoszą też kierowcy, którzy nie stosują się do znaku STOP. - Coś jest nie tak. Jest STOP, światło, sygnał jest. Ja tam problemów nigdy nie miałem. Według mnie jest dobrze, no ale ludzie nie uważają. To jest błąd człowieka. Kamery by się może i przydały, to by chwytali tych, którzy się tu nie zatrzymują - mówi.
Pociągi dalekobieżne na tej trasie poruszają się z prędkością około stu kilometrów na godzinę. Kilka lat temu zginął tu ojciec z synem, a także młody motorowerzysta. Wczoraj (7.04) rozpędzony pociąg Pendolino zderzył się w tym samym miejscu z samochodem typu laweta, który zawisł na przejeździe.
Trwają prace porządkowe. Ruch na trakcji ma zostać przywrócony w środę. Do tej pory pociągi będą kursowały trasami objazdowymi.