- Ja zawsze byłem i nadal jestem zwolennikiem wysokiej płacy minimalnej, ale tej zapowiedzi na poziomie czterech tysięcy złotych brutto, no to już nawet, mimo mojego hurra optymizmu, to i tak jest, powiem kolokwialnie, grubo więcej.

Zdaniem Grzegorza Kulisia wzrost płacy minimalnej jest konieczny, ale trzeba to robić ostrożnie, gdyż jedną z konsekwencji jest wzrost kosztów pracy m.in. dla jednoosobowych firm. Wyższa w takim przypadku składka ZUS wynikałaby ze wzrostu przeciętnego wynagrodzenia, co dla najmniejszych pracodawców będzie wyzwaniem.

- Ważne jest to, by ujednolicić formę zatrudniania tak, by kontrolowanie nieuczciwego świadczenia pracy i pobierania za to wynagrodzenia, było łatwiejsze - wyjaśniał rozmówca Radia Opole.

- Jeżeli my nie uszczelnimy wszelkiej maści wyłudzeń i tutaj mówimy o nieuczciwych przedsiębiorcach, których modele biznesowe są dalej niestety posunięte, niż tylko płaca minimalna. To są modele, które polegają na niepłaceniu składek. Oczywiście jest to silnie powiązane faktem mnogości form zatrudnienia w naszym kraju, no bo przecież: mamy umowę o dzieło, mamy umowę zlecenie, mamy umowę o pracę. Jeżeli nie ujednolicimy systemu, jeżeli nie wprowadzimy mechanizmów polegających na tym, że wynagrodzenie ma być przelewane tylko i wyłącznie na konto bankowe.

Bez takich działań podwyższenie płacy minimalnej będzie miało mniejszy efekt niż się zakłada.

- Zaletą wyższej płacy minimalnej jest wzrost wpływów do budżetu z podatków, wzrost konsumpcji wewnętrznej, ale negatywnym aspektem jest np: spadek wartości pieniądza, czyli wzrost inflacji - nie miał wątpliwości rozmówca Radia Opole.

Płaca minimalna na poziomie czterech tysięcy złotych, do czego ma dojść w perspektywie około trzech i pół roku to zdecydowanie przesada - ocenił Kuliś.

Rząd ma się dziś (10.09) zająć tematem podniesieniem płacy minimalnej do dwóch tysięcy sześćset złotych od pierwszego stycznia przyszłego roku, a według planu płaca minimalna na koniec 2023 roku ma wynieść cztery tysiące złotych.