Violetta Porowska z PiS mówiła o tym, że żadnej innej partii nie udało się od 1989 roku po raz drugi wygrać wyborów, nie tracąc wyborców, ale pozyskując nowych. Stwierdziła, że to dla prawicy bardzo silny mandat, ale zarazem wielkie zobowiązanie. Mówiła i o tym, że na Opolszczyźnie, co odbiera jako osobisty sukces, prawica zyskała największy, bo 63-procentowy przyrost poparcia – z 93 tysięcy w 2015 roku do 153 tysięcy w tym roku. Dementowała także plotki o tarciach w Zjednoczonej Prawicy. Jej zdaniem, to próby wbicia klina między sprawdzonych koalicjantów. Stwierdziła przy tym, że wewnętrzne problemy mają raczej partie opozycyjne, o czym mówią nie tylko media, ale przede wszystkim sami politycy opozycji.
Ryszard Wilczyński z Platformy Obywatelskiej (Koalicji Obywatelskiej) mówił o dziwnej kampanii, w której – w jego ocenie – niektóre ugrupowania znacząco przekroczyły limit 220 tysięcy złotych. Przyznał, że KO czuje pewien niedosyt, cieszył się jednak, że liczba głosów oddanych na opozycję przekracza jednak w skali kraju liczbę głosów oddanych na PiS. Przypomniał, że prawica straciła większość w Senacie, co może jej utrudnić rządzenie. Przyznał, że w PO jest powszechne żądanie zmiany lidera, ale wszystko wyjaśni się w demokratycznych wyborach w styczniu. Zauważył także, że wyzwaniem jest lewica, która weszła do Sejmu i na razie zachowuje się tak, jakby dopiero od niej zaczynała się historia opozycji wobec PiS.
Jerzy Przystajko z Lewicy Razem (komitet SLD) zapewniał, że trzy ugrupowania lewicowe, które weszły do Sejmu, zachowają zdrowy rozsądek i będą współpracować, recenzując politykę rządzącej prawicy i zgłaszając propozycje z zakresu ochrony praw kobiet i praw reprodukcyjnych. Wytknął także PO dwuznaczny stosunek do postulatów środowisk kobiecych a PiS zapowiedział ostre recenzowanie polityki socjalnej. Stwierdził także, że najbardziej palącą kwestią jest rozwiązanie problemów służby zdrowia.
Marcin Oszańca z PSL (Koalicja Obywatelska) stwierdził, że najbardziej cieszy go to, że w tych wyborach nie ma zmarnowanych głosów, wszystkie partie mające szanse na przekroczenie progu wyborczego znalazły się w Sejmie, co znaczy, że Polacy o różnych poglądach mają swoją parlamentarną reprezentację. Przekonywał, że sojusz ludowców i kukizowców na pewno przetrwa i zaowocuje konstruktywnymi propozycjami programowymi. Jego zdaniem, w najbliższym czasie najważniejsze jest wybranie opozycyjnego marszałka Senatu, który będzie swego rodzaju bezpiecznikiem.
Łukasz Fomicz z Konfederacji parokrotnie powtórzył, że jest jedynym w programie przedstawicielem prawdziwej prawicy, bo pozostałe ugrupowania mają w gruncie rzeczy charakter lewicowy. Chwalił ruch pilnujwyborów.pl. który – w jego ocenie – przyczynił się do tego, że wybory przebiegły w sposób prawidłowy. Przypomniał, że w eurowyborach Konfederacja uzyskała 650 tysięcy głosów a teraz podwoiła ten wynik.
Roman Kolek z MN mówił o tym, że Mniejszość Niemiecka, jako jedyny regionalny i niepartyjny komitet wyborczy, nie tylko zachowała poselski mandat, ale także zyskała ponad 4 tysiące nowych wyborców, co znaczy, że postulaty polityków lokalnych trafiają do ludzi. Mówił także o tym, że MN prowadziła spokojną i merytoryczną kampanię, choć sama była przedmiotem ostrych ataków, o czym przekonał się osobiście.