- To jest bardzo intensywna i namiętna kampania pod każdym względem. To trochę wynika z metody prowadzenia kampanii przez PiS, bo PiS przeciwstawił sobie równorzędnych i zacięcie walczących kandydatów. Zawsze tak jest i jest tak we wszystkich partiach, ale ta intensywność boju wewnątrzpartyjnego jest szczególnie w ugrupowaniu PiS, u nas też ale w mniejszym stopniu. My przeszliśmy preselekcję w Koalicji Obywatelskiej – mówił senator Wach.
Profesor Piotr Wach odniósł się także do kampanii Mniejszości Niemieckiej. W tym przypadku można zauważyć, że kandydaci MN występują na banerach razem, a nie indywidualnie, co mogłoby oznaczać, że nie rywalizują ze sobą aż tak mocno. – Oni mają sytuację ustabilizowaną, mają bardzo długo jednego posła. Wydaje się, że jest on nie do odebrania, chociaż były komentarze, że liczba głosujących maleje i ten kandydat, który zwykle wygrywa czyli Ryszard Galla, jest zagrożony. Ale moim zdaniem nie jest. Mało tego, w tej kampanii mieli także szansę na senatora, ale gdyby była zrealizowana umowa w okręgu wschodnim. Tam była duża szansa i byłoby to korzystne, boleję nad tym, że to nie wyszło – mówił Wach. Przypomnijmy, w okręgu wschodnim Mniejszość Niemiecka wystawiła wicemarszałka Romana Kolka, którego poparła Koalicja Obywatelska. Wtedy też KO nie wystawiała własnego kandydata. Założenie było takie, że MN poprze Danutę Jazłowiecką z KO startującą z okręgu "opolskiego". Tymczasem w tym okręgu do boju o senat stanął Rafał Bartek z Mniejszości Niemieckiej, co spowodowało zamieszanie i waśnie między ugrupowaniami. Finalnie, KO wystawiła swojego kandydata w okręgu wschodnim w postaci Beniamina Godyli.
Gość Loży Radiowej podsumował także swoją pracę w senacie. Na Wiejskiej spędził aż 14 lat. – Ta ostatnia kadencja była charakterystyczna i nieprzyjemna i nie dlatego, że to nie my rządziliśmy. Nastąpiło w większym stopniu to, co jest krytykowane w Europie, a mianowicie znaczne zmniejszenie roli parlamentu. Nastąpiło zafałszowanie inicjatywy, a mianowicie ważne projekty „przelatywały” przez parlament w sposób niedopuszczalnie prędki i słabo dyskusyjny i pod osłoną projektu poselskiego. Posłowie podpisywali projekty, których nie czytali. Przepuszczenie projektu trwało czasem kilkadziesiąt godzin. W tej sytuacji senat wypadał jeszcze gorzej, senat był przeważnie tylko przeszkodą. I w tym sensie legislacyjnym ta kadencja była żałosna. Uważam, że parlament jest coraz słabszy i ulega temu co chce rząd – mówił gość Loży Radiowej.