W Prudniku trwa wypłata zasiłków dla powodzian, ale są też zastrzeżenia do zajmującego się tym Ośrodka Pomocy Społecznej. O interwencję zwrócił się nas słuchacz z małej wsi w tej gminie.
- Medialne informacje o natychmiastowej pomocy dla powodzian to jest totalna fikcja – twierdzi mieszkaniec okolic Prudnika. – Zgłosiłem się do OPS w Prudniku. Usłyszałem, że oni nie przyjmują żadnych wniosków i trzeba czekać aż urzędnicy sami przyjdą do nas. Po około tygodniu przyszli, kiedy nas nie było w domu. Zadzwonili, poprosili, żebyśmy przynieśli dokumenty i cisza. Powódź zalała nam piec. Nie mogliśmy grzać domu, więc naprawiliśmy ten piec, pożyczając pieniądze. Nie ma żadnego odzewu i pomocy.
- Do każdego domu docierają pracownicy socjalni, którzy sporządzają wywiady środowiskowe dotyczące szkód powodziowych – wyjaśnia Bernadeta Bednarczuk, dyrektor Ośrodka Pomocy Społecznej w Prudniku. – Można też wniosek o pomoc w formie zasiłku powodziowego i zasiłku na pomoc doraźną złożyć w siedzibie OPS. Można taki wniosek wysłać przez ePUAP. Jeżeli chodzi o zasiłek powodziowy, to mamy rozpatrzonych ponad 500 wniosków, w przypadku pomocy doraźnej 217. Te terminy są bardzo napięte. Mamy dwa dni na wydanie decyzji, zamówienie pieniędzy i potem dwa dni po wydaniu decyzji na jej realizację.
- Spotykamy się z dramatami i ludzkimi emocjami – mówi pracownik socjalny Ośrodka Pomocy Społecznej w Prudniku. – Po zgłoszeniu udajemy się do domu osoby poszkodowanej. Niestety wypełnienie dokumentacji, oszacowanie wstępne poniesionych start, obejrzenie piwnic, mieszkań, lokali gospodarczych, to zajmuje dużo czasu.
Poszkodowanym przez powódź Ośrodek Pomocy Społecznej w Prudniku wypłacił dotychczas 2,5 mln zł.