Ciągle nie ma zgody władz ukraińskich na ekshumację i godny pochówek polskich ofiar zbrodni w Puźnikach. Czekają na to m.in. ich krewni przesiedleni po wojnie do Niemysłowic koło Prudnika. 11 lipca obchodzony jest Narodowy Dzień Pamięci Ofiar Ludobójstwa dokonanego przez ukraińskich nacjonalistów na obywatelach II Rzeczypospolitej Polskiej. W ubiegłym roku w Puźnikach polscy specjaliści odnaleźli dół ze szczątkami mieszkańców wioski.
- Wystąpiliśmy o zgodę na sfinalizowanie tych działań - mówi Maciej Dancewicz, pochodzący z Prudnika wiceprezes Fundacji Wolność i Demokracja, która zabiega o ekshumację w Puźnikach. - Zgodnie z ukraińskimi procedurami złożone zostały wszystkie dokumentu. Na prośbę strony ukraińskiej uzupełniane były o raport oraz inne formalne sprawy. Ta dokumentacja od listopada znajduje się w Kijowie. Od tego czasu nic się nie zadziało. Jednak mam wrażenie, że jest generalnie niechęć do tego tematu.
- Godny pochówek ofiar wojennych oraz opiekę na grobami nakazuje prawo międzynarodowe - wskazuje Maciej Dancewicz. - Znajdujemy mogiłę, która jest wojenna, wskazuje na to raport i ludzi trzeba po prostu ekshumować i pochować. Nie widzę już problemu, gdyby nie to, że jest tam problem polityczny. Bardzo konkretnie państwo polskie musiałoby się tym tematem zainteresować.
Zbrodni w Puźnikach dokonała Ukraińska Powstańcza Armia w nocy z 12 na 13 lutego 1945 roku. Spacyfikowana wieś zniknęła z mapy Podola. Jest to jedyne miejsce na Ukrainie, gdzie jej władze w ostatnich latach zgodziły się na przeprowadzenie prac poszukiwawczych polskich ofiar ludobójstwa. Z przekazów świadków wiadomo, że spoczywa tam blisko 80 osób, głównie kobiet i dzieci.
Trwa akcja zbierania materiału DNA od krewnych zamordowanych. Pomoże to w identyfikacji ofiar. Taki materiał porównawczy gromadzi Polska Baza Genetyczna Ofiar Totalitaryzmów przy Pomorskim Uniwersytecie Medycznym w Szczecinie.