- Prezydent Arkadiusz Wiśniewski podejmując decyzję w sprawie festiwalu nie wziął pod uwagę bardzo wielu aspektów tej decyzji. Od początku w całym tym procesie ze strony miasta zabrakło dobrej dyplomacji, spokoju, wyważenia czy rozmów kuluarowych - mówi Magdziarz.
- Żal mam przede wszystkim o to, że w sytuacji, kiedy jeden z dzienników na podstawie plotki, nie podając żadnego źródła informacji w publikacji obliczonej na stworzenie na niedobrej, złej atmosfery wokół organizacji tej imprezy. To uważam, że partnerzy, którzy współpracują ze sobą tak długo, stać ich na to, aby komunikować się i tego typu ogniwa konfliktu w zarodku tłumić, aniżeli pierwszą reakcją, a taka była ze strony prezydenta - to pisanie listów otwartych.
Jak dodaje Magdziarz - list ten idealnie wpisał się w retorykę nagonki na TVP, domysłów o rzekomej czarnej liście. - Potem zostało to oczywiście zdementowane, ale ten kamyczek który zapoczątkował lawinę bez dobrego wspólnego dementi, wypracowanego w kuluarach, zdajecie sobie Państwo sprawę, jaki by to miało ciężar informacyjny, gdyby ten przekaz był wspólny.
Jak tłumaczył Mateusz Magdziarz na tym, że nie odbędzie się festiwal sporo traci finansowo opolski oddział TVP i jego pracownicy.