Kolejni dołączyli do nich trzy dni później - po pacyfikacji górników z kopalni „Wujek”. W sumie dwanaście osób: jedenastu prokuratorów i pracownica sekretariatu. Ich protest był wydarzeniem bezprecedensowym w kraju.
- Mówiliśmy o sobie parszywa dwunastka - wspomina Wacław Jakuczek z Prokuratury Okręgowej. - Nie był to żaden spisek. Nie wiedzieliśmy nawzajem o swoich decyzjach. Zdawałem sobie sprawę, że mogę dostać wilczy bilet, ale to była spontaniczna decyzja. Rozwiązanie siłowe kłóciło się z moim poczuciem praworządności.
Razem z Jakuczkiem z partii odeszli: Ewa Bojarska, Jadwiga Jędral, Edward Kisielewski, Franciszek Lewandowski, Jerzy Michalski, Józef Niekrawiec, Włodzimierz Ostrowski, Marek Piwoda, Wacław Skrzypek, Alfred Tybur oraz Eulalia Kisielewska.
Z PZPR wystąpili głównie młodzi prokuratorzy, choć był też wśród nich Edward Kisielewski - przedwojenny komunista, ideowy lewicowiec, który z racji przynależności do zlikwidowanej przez Stalina Komunistycznej Partii Polski trafił do Kazachstanu, co przypłacił utratą zdrowia.
Rzucenie partyjną legitymacją oznaczało odmowę współpracy przy dławieniu wolnościowych aspiracji społeczeństwa. Wymagało to wielkiej osobistej odwagi. Ludzie narażali się nie tylko na utratę zajmowanego stanowiska, ale także na wyrzucenie z pracy i pozbawienie środków do życia.
Większość prokuratorów wydalonych z PZPR odeszła z pracy w prokuraturze. Musieli szukać nowego zajęcia, co nie było łatwe, szczególnie w przypadku młodych prawników o krótkim stażu pracy. Wielu potencjalnych pracodawców obawiało się zatrudniać osoby z tak niewygodną przeszłością. Po co narażać się na problemy? Dawni prokuratorzy najczęściej byli zatrudniani jako radcy prawni w Opolu lub innych miejscowościach, nierzadko bardzo odległych od stolicy regionu.
Niektórzy doświadczyli mściwości reżimu jeszcze po kilku latach od złożenia legitymacji partyjnej. W 1985 r. Józef Niekrawiec, Jerzy Michalski i Franciszek Lewandowski zostali wpisani na listę adwokatów. Ówczesny minister sprawiedliwości, Lech Domaradzki, sprzeciwił się jednak przyjęciu ich do palestry. Uzasadniał swoją decyzję tym, że porzucili oni PZPR.
Po 1989 r. większość ze zwolnionych powróciła do pracy w prokuraturze. Dziś są już przeważnie na emeryturach. Dosłużyli się wysokich stanowisk. Franciszek Lewandowski był prokuratorem wojewódzkim. Józef Niekrawiec przez kilkanaście lat szefował opolskiej prokuraturze. Włodzimierz Ostrowski kieruje nią dzisiaj, a wcześniej stał na czele wydziału zajmującego się zwalczaniem przestępczości zorganizowanej. Ewa Bojarska została prezydentem Gliwic. Przyznają, że był to dla nich czas życiowej próby, ale zapewniają, że nie potrzebują dzisiaj karty kombatanckiej.
- Nigdy nie żałowałem tej decyzji - komentował prokurator Edward Kisielewski. - Tak trzeba było postąpić.
Posłuchaj: