- Obecnie Polska eksportuje żywność za sumę 34 mld euro. Natomiast jeżeli będziemy produkować żywność bio, to tu powstaje pytanie, kto za to zapłaci - mówi Martin Ziaja. Jak dodaje, produkcja ekologiczna ograniczy wydajność, a ostateczny koszt będzie musiał pokryć konsument.

- Zatrzymanie produkcji na określonym poziomie spowoduje, że za tę żywność będzie należało zapłacić więcej. Jeśli nie, to produkcja stanie, a do Europy trafią towary z miejsc na świecie, gdzie nie dba się o środowisko - argumentuje Ziaja.

Europejski Zielony Ład to program, który do 2050 roku ma doprowadzić Europę do neutralności klimatycznej.

Wicepremier i minister rolnictwa i rozwoju wsi Henryk Kowalczyk zwrócił niedawno uwagę, że ograniczenia mogą spowodować lepsze wykorzystanie nawozów np. poprzez punktowe ich stosowanie. Wzrosnąć może także zużycie nawozów naturalnych i może być wprowadzany płodozmian. - Obawiam się bardziej spadku produkcji z powodu wysokich cen zakupu nawozów niż z powodu ograniczeń Zielonego Ładu - zaznaczył Henryk Kowalczyk.

Natomiast innego zdania jest były minister rolnictwa Jan Krzysztof Ardanowski. Mimo, że obaj politycy reprezentują Zjednoczona Prawicę, to obecny przewodniczący prezydenckiej Rady do spraw Rolnictwa i Rozwoju Wsi przy Prezydencie RP ocenił, że skutkami Zielonego Ładu będzie m.in. obniżenie skali produkcji rolnej oraz dalszy wzrost cen artykułów spożywczych. "Jeżeli te wszystkie ograniczenia przekładające się też na spadek dochodów rolniczych miałyby się wydarzyć, to właściwie "ostatni zgasi światło" - powiedział cytowany przez PAP Jan Krzysztof Ardanowski.

Polskie mleczarstwo obecnie o 23 proc. produkuje więcej, niż konsumuje. W konsekwencji nadwyżki trafiają na eksport i to głównie do krajów UE. Według danych resortu rolnictwa w pierwszej połowie 2021 roku przychody z eksportu produktów mlecznych wyniosły 1,3 mld euro.