Kontrowersje pojawiły się po tym, jak gitarzysta Buzzcocks stwierdził, że korzeni "zbuntowanego brzmienia" trzeba szukać w Manchesterze, a nie w Londynie.
Temat pochodzenia punk rocka pojawił się podczas wywiadu, jakiego Steve Diggle udzielił w związku z programem muzycznych wydarzeń w ramach Punk London, upamiętniającego 40-lecie powstania tego nurtu muzycznego.
W rozmowie z dziennikarzem SideStory członek Buzzcocks zasugerował, że za początek punk rocka trzeba przyjąć pamiętny koncert Sex Pistols w Lesser Free Trade Hall, który odbył się w Manchesterze w 1976 roku.
– Sprowadziliśmy The Pistols do Manchesteru i to od tamtego czasu nasze prowincje mocniej zaistniały na muzycznej mapie Anglii – powiedział Diggle – wiele ludzi sądziło, że punk to przede wszystkim Londyn, że to tam Pistolsi pokazali nowe brzmienie, ale kiedy przyjechali do nas przekonali się, że to wcale nie takie oczywiste.
– Te wczesne koncerty skrystalizowały markę punk rocka, tak powszechnie później obecną na różnego rodzaju festiwalach – dodał Diggle.
Przypominając koncert Pistolsów z Manchesteru z 1976 gitarzysta przyznał, że choć wzięło w nim udział niewiele zespołów (mocniejsze uderzenie nastąpiło dopiero na kolejnym występie trzy tygodnie później), to właśnie podczas tego wydarzenia do Manchesteru zjechali też m in Joy Division, The Smiths, co potwierdzało, że zaczyna się coś zupełnie nowego w ofercie brytyjskiego rocka.
– Kiedy po raz pierwszy przyjechaliśmy do Londynu na Oxford do miejscówki 100 Club, punk rock dopiero się rozkręcał – powiedział gitarzysta Buzzcocks – mieliśmy zagrać dwa sety, ale skończyło się na jednym, a propozycje kolejnych występów pojawiły się dopiero jakiś czas później. Managerowie byli przerażeni siłą z jaką punk wciąga, uzależnia od rytmu, prostego przekazu.
– Bomba poszła w górę, każdego tygodnia powstawało kilka nowych zespołów zdolnych zagrać w miarę składnie kilka numerów. Punk stał się marką, czymś co przyciąga, choć na tej fali też próbowało pokazać się sporo bezwartościowego chłamu – ot naturalna kolej rzeczy – konkluduje Diggle.
Manifest rozczarowanego pokolenia, obecny także dziś, po 40 latach, na wielu koncertach także w Polsce – pewnie, że trochę słabiej – w innych warunkach, ale z jednoznacznym rodowodem buntu, braku zgody na porządek rzeczy. Kto by tam się zastanawiał czy to Londyn czy Manchester?