Nysa miastem gospodarczo i społecznie zdegradowanym. Jednym z 23 w Polsce
Nysa została zaliczona do grona 23 miast w Polsce uznanych za najbardziej kryzysowe gospodarczo i społecznie. Tak wynika z Raportu Polskiej Akademii Nauk, przygotowanego dla potrzeb tzw. Planu Morawieckiego, czyli Strategii na Rzecz Odpowiedzialnego Rozwoju. PAN analizował sytuację miast wg stanu na 2014 rok. - To okrutna diagnoza, ale premier zapowiada konkretną pomoc dla takich aglomeracji – mówi burmistrz Kordian Kolbiarz
- Pocieszeniem jest jedynie zapowiedź, że te miasta – w tym Nysa – zostaną objęte przez rząd szczególną pomocą. Mają zostać wprowadzone ulgi czy nawet zwolnienia z podatków inwestorów, którzy będą chcieli wejść do Nysy. Kolejna sprawa, to rządowa pomoc w pozyskaniu strategicznych inwestorów – w kontekście strefy ekonomicznej. Także zbrojenie strefy w takich zdegradowanych aglomeracjach będzie zadaniem państwa. Przykładem Jawor, gdzie rząd ściągnął koncern Mercedesa – mówi Kolbiarz.
Burmistrz wskazuje też inne przykłady zapowiadanej rządowej pomocy – to specjalny fundusz 2,5 mld zł, który będzie przeznaczony na wsparcie miast zdegradowanych, czyli m.in. Nysy. Kolejna sprawa to Polski Fundusz Rozwoju, który skupia od kilku miesięcy wszystkie instytucje, które mogą pomóc samorządom. Mają one w szczególny sposób traktować 23 kryzysowe miasta.
- Diagnoza PAN jest okrutna. Wskazuje, w jaki sposób do 2014 roku Nysa była traktowana przez władze samorządowe wojewódzkie czy państwowe – czyli mocno po macoszemu. To, co robimy od dwóch lat, budzi kontrowersje – zakup FSO, bon wychowawczy – ale musimy podejmować odważne decyzje, ryzykować, bo inaczej nigdy nie wyjdziemy z tego marazmu. Zasługujemy na to, aby mieć większe wsparcie. Liczę, że ktoś wreszcie otrzeźwieje i przestanie traktować Nysę jak łup polityczny – mówi Kolbiarz.
Zapytaliśmy mieszkańców Nysy, co ich zdaniem zdecydowało o zaliczeniu Nysy w poczet miast zdegradowanych.
- Zlikwidowano wszystkie zakłady takie jak ZUP, czy FSD, gdzie pracowało po kilka tysięcy osób. Potem też inne, mniejsze. Mało jest pracy w Nysie. Moja córka dojeżdża do pracy do Głuchołaz, a zięć pracuje w Niemczech. Tylko budują się kolejne bloki, a ludzie i tak wyjeżdżają za granicę. Pamiętam, jak rozwijało się FSD, jak ludzie kupowali nyski. Sam pracowałem przez wiele lat w ZUP jako technolog. Potem zmieniłem pracę, bo oferowano mi wyższe zarobki. Nie było wtedy problemu, żeby zmienić zakład, praca była wszędzie – mówi nysanin Józef Dębicki.
Burmistrz wskazuje też inne przykłady zapowiadanej rządowej pomocy – to specjalny fundusz 2,5 mld zł, który będzie przeznaczony na wsparcie miast zdegradowanych, czyli m.in. Nysy. Kolejna sprawa to Polski Fundusz Rozwoju, który skupia od kilku miesięcy wszystkie instytucje, które mogą pomóc samorządom. Mają one w szczególny sposób traktować 23 kryzysowe miasta.
- Diagnoza PAN jest okrutna. Wskazuje, w jaki sposób do 2014 roku Nysa była traktowana przez władze samorządowe wojewódzkie czy państwowe – czyli mocno po macoszemu. To, co robimy od dwóch lat, budzi kontrowersje – zakup FSO, bon wychowawczy – ale musimy podejmować odważne decyzje, ryzykować, bo inaczej nigdy nie wyjdziemy z tego marazmu. Zasługujemy na to, aby mieć większe wsparcie. Liczę, że ktoś wreszcie otrzeźwieje i przestanie traktować Nysę jak łup polityczny – mówi Kolbiarz.
Zapytaliśmy mieszkańców Nysy, co ich zdaniem zdecydowało o zaliczeniu Nysy w poczet miast zdegradowanych.
- Zlikwidowano wszystkie zakłady takie jak ZUP, czy FSD, gdzie pracowało po kilka tysięcy osób. Potem też inne, mniejsze. Mało jest pracy w Nysie. Moja córka dojeżdża do pracy do Głuchołaz, a zięć pracuje w Niemczech. Tylko budują się kolejne bloki, a ludzie i tak wyjeżdżają za granicę. Pamiętam, jak rozwijało się FSD, jak ludzie kupowali nyski. Sam pracowałem przez wiele lat w ZUP jako technolog. Potem zmieniłem pracę, bo oferowano mi wyższe zarobki. Nie było wtedy problemu, żeby zmienić zakład, praca była wszędzie – mówi nysanin Józef Dębicki.