Harcerze budowali jacht do 1989 roku. Brakowało funduszy, mimo tego prace posuwały się do przodu, choć wolno. Z końcem roku 1989 odszedł komendant ChOW, Bogusław Zieliński i sprawa się skomplikowała. Mimo tego, wszyscy zainteresowani mieli nadzieję że wymarzony projekt uda się sfinalizować. Niestety, mimo prób harcerzom nie dane było zwodować jacht.
s/y Turawa stał i niszczał do 2000 roku. Wtedy kadłub kupił były instruktor ChOW Bogusław Luboń. Podjął się wyzwania bo nie mógł patrzeć jak jacht niszczeje. Nie wiele osób wierzyło, że to się uda. Uważano, że stanie się cud jak jacht spłynie na wodę.
Bogusław Luboń zawziął się i w 2005 roku jacht został zwodowany w Szczecinie. Nadano mu nazwę s/y Miracle czyli cud.
Przez pierwsze dwa lata jacht pływał po Bałtyku. Potem Luboń wypuszczał się coraz dalej. „Miracle” odwiedził szkiery szwedzkie, Alandy, Finlandię. Pływał do fiordów norweskich, odwiedził Islandię, pływał dookoła Anglii, a nawet zawitał na Azory.
W pierwszych latach załogę tworzyli opolscy harcerze i żeglarze, potem nie bardzo było komu pływać i Luboń zbierał załogi poprzez internet. Z każdym rokiem było gorzej.
Po dziesięciu latach z bólem serca jacht sprzedał.
1 czerwca 2016 roku, 50 mil na południowy zachód od brzegów Szetlandów, na pokładzie Miracle wybuchł pożar. Załoga nowego właściciela wezwała Coast Guard, a potem zeszła do tratwy. Jacht został opuszczony, a pożar był tak silny że stopił aluminiowy grotmaszt. Najprawdopodobniej, służby morskie zatopiły jacht, który stał się zagrożeniem dla żeglugi morskiej.
Tak zakończyła się historia jachtu -marzenia opolskich harcerzy żeglarzy.