Taylor Swift i Paul McCartney za sprawiedliwym traktowaniem artystów na rynku cyfrowym
Akt prawny regulujący te kwestie wszedł w życie jeszcze w 1998 roku, sporo przed ‘streamingową rewolucją’ w muzyce i jak twierdzą sygnatariusze petycji, wymaga solidnego zaktualizowania.
Inicjatorem przedsięwzięcia (według Rolling Stone), którego celem jest zwrócenie uwagi na powagę problemu praw autorskich, jest jeden z managerów rynku muzycznego Irving Azoff.
Wskazał m.in. na portal YouTube jako ‘bezpieczną przystań’, w której w oparciu o obowiązujące dziś prawo łatwo naruszyć przywileje artystów i agencji wydawniczych.
W petycji napisano, że dziś w obliczu prawa pozwala się na generowanie ogromnych zysków różnym technologicznym pośrednikom bez uwzględnienia praw autorskich samych twórców i sytuacja ta cały czas ulega pogorszeniu.
Wraca zatem co jakiś czas problem wartości i własności tego, co ktoś skomponował i mimo różnych prób ogarnięcia tego w ramach jasnego prawa sukcesy, delikatnie mówiąc, są ‘umiarkowane’.
Jak to regulować w dobie internetu, wycieków z ‘supertajnych sesji nagraniowych’?
Przecież zawsze ktoś gdzieś tam był, coś słyszał, nagrał, ‘wrzucił w obieg’ i się kręci. On ma swoje kilka chwil, oni znów liczą straty...
Streaming jest dziś częścią naszej rzeczywistości, a muzyka zawsze była inspiracją przede wszystkim dla młodego pokolenia, które nie ma jeszcze dużej świadomości, że film, muzyka, gry to efekt czyjejś pracy, nie rzadko też zainwestowania pokaźnego budżetu.
Przygotowanie tu dobrych i sprawiedliwych rozwiązań stało się już dawno najważniejszym wyzwaniem rynku fonograficznego i niestety pozostaje nim do dziś.