Rozmowa z prof. Klausem Ziemerem i prof. Markiem Białokurem o tym, jak wielkie znaczenie ma tak zwana polityka historyczna
- Historia jest bardzo żywa, zwłaszcza w stosunkach polsko-niemieckich. Ciągle mamy rocznice, ciągle pamiętamy. Wśród historyków polskich i niemieckich nie ma problemów, w ostatnich latach mieliśmy tyle wspólnych projektów i publikacji, tyle tylko, że treść tych publikacji jeszcze nie dotarła w całości do naszych społeczeństw. Bo świadomość historyczna jest stworzona nie tylko przez historyków, ale również przez media, polityków i pamięć rodzinną. Rodziny polskie i niemieckie, które przeżyły II wojnę światową kompletnie odmiennie. I dlatego mamy w pamięci społeczeństw ogromne różnice – mówił w rozmowie „W cztery oczy” prof. Klaus Ziemer, historyk z Uniwersytetu Kardynała Stefana Wyszyńskiego w Warszawie.
Jak mówi nasz gość, przełom w powojennych stosunkach polsko-niemieckich zapoczątkowało memorandum Kościołów Ewangelickich z października 1965 roku, w którym głośno stwierdzono, że Niemcy muszą się zmierzyć ze swoją winą. Rok później pojawił się głośny list polskich biskupów wzywający do przebaczenia, kilka lat później kanclerz Willy Brandt ukląkł w Warszawie przed Pomnikiem Bohaterów Ghetta.
Nasz gość dodaje, że termin polityka historyczna pojawił się w Niemczech w czasie zjednoczenia, po upadku muru, gdy część historyków liberalnych zaniepokoiła się planami stworzenia muzeum historii Niemiec ogłoszonymi przez kanclerza Helmuta Kohla.
- Była obawa, że muzea będą prezentowały narodowy, konserwatywny obraz dziejów. Tak się ostatecznie nie stało – mówi Ziemer.