Rozmowa z Krzysztofem Kleszczem i komentarz prof. Marii Kalczyńskiej
– Dziś tradycje kresowe trzeba pielęgnować, trzeba o nie dbać. Kiedyś, gdy żyli ludzie pamiętający życie na Kresach, one po prostu były, jak sam wychowywałem się bez świadomości, że mieszkam na Śląsku. Młodzi ludzie z Grodźca i dziś zresztą deklarują, że są po prostu Polakami, nie ma u nich więzi regionalnych, przywiązania do Śląska. Ale dawne tradycje, stroje czy gwara, powoli zanikają, padły ofiarą kultury masowej – mówił w rozmowie „W cztery oczy” Krzysztof Kleszcz, prezes stowarzyszenia Nasz Grodziec. Ta wieś w gminie Ozimek została w kwietniu 1945 r. zasiedlona przez mieszkańców podlwowskiej Biłki Szlacheckiej (wcześniej wieś opuścili Czesi, którzy przybyli tu, gdy pruski król Fryderyk zaczął inwestować w hutnictwo żelaza). – Wyjeżdżali pod lufami karabinów, przez wiele lat wierzyli, że na Kresy wrócą. Dopiero na początku lat 60., gdy sprowadzili obraz Matki Boskiej Sybiraków, ich były proboszcz, wtedy biskup, Wincenty Urban stwierdził, że zostaną a Grodźcu na stałe – mówi nasz gość.