Pilot śmigłowca, który rozbił się w Domecku ostatni meldunek złożył 11 minut przed wypadkiem
57-latek pilotujący śmigłowiec, który rozbił się 11 lipca w Domecku ostatni meldunek złożył około 10 minut przed wypadkiem. Lot trwał zaledwie 28 minut. To ustalenia Komisji Badań Wypadków Lotniczych.
Jak wynika z raportu, śmigłowiec Robinson R-44 wystartował z prywatnego lądowiska w Koszęcinie około godz. 9:08. Warunki meteorologiczne spełniały minima, które powinny być spełnione do wykonywania lotów. Na pokładzie znajdowali się pilot i dwóch pasażerów. Po starcie pilot zgłosił służbie informacji powietrznej w Krakowie plan lotu do Ziębic.
Ostatnie zgłoszenie przyjął informator w Poznaniu. Pilot przekazał wtedy meldunek pozycyjny i zgłosił chęć przelotu przez lotnisko w Polskiej Nowej Wsi. 11 minut później śmigłowiec zderzył się z ziemią na polu uprawnym w Domecku.
Przypomnijmy: w zdarzeniu zginęli 57-letni pilot maszyny i jego 31-letni syn. Najmłodszy z uczestników lotu, 21-letni mężczyzna, został ciężko ranny i przewieziony do szpitala. Jak poinformowała nas Prokuratura Okręgowa w Opolu, jego stan nie pozwala na przeprowadzenie przesłuchania.
Ostatnie zgłoszenie przyjął informator w Poznaniu. Pilot przekazał wtedy meldunek pozycyjny i zgłosił chęć przelotu przez lotnisko w Polskiej Nowej Wsi. 11 minut później śmigłowiec zderzył się z ziemią na polu uprawnym w Domecku.
Przypomnijmy: w zdarzeniu zginęli 57-letni pilot maszyny i jego 31-letni syn. Najmłodszy z uczestników lotu, 21-letni mężczyzna, został ciężko ranny i przewieziony do szpitala. Jak poinformowała nas Prokuratura Okręgowa w Opolu, jego stan nie pozwala na przeprowadzenie przesłuchania.