Zawieszenie oddziałów interny w Kluczborku i Oleśnie odbija się na pracy pogotowia
- Nasze karetki pracują dłużej i są mniej dostępne, ale zagrożenia dla pacjentów nie ma - tak Ireneusz Sołek, dyrektor Opolskiego Centrum Ratownictwa Medycznego komentuje sprawę zwieszenia działalności dwóch oddziałów internistycznych, w szpitalach w Kluczborku i Oleśnie.
Przypomnijmy: w regionie dwa oddziały interny, w Olesnie i Kluczborku nie przyjmują pacjentów. Zatrudnieni tam lekarze złożyli rezygnację z pracy. Obsada, która została nie pozwala na zapewnienie ciągłości w obsadzie dyżurów. Lekarze domagają się podwyżek płac.
- Jednoczenie na Opolszczyźnie mamy 44 wolne miejsca internistyczne - powiedziała w porannej rozmowie W cztery oczy wicewojewoda Violetta Porowska. Pacjenci, którzy będą potrzebowali pomocy, na pewno ją otrzymają w pozostałych szpitalach - dodaje.
- Z informacji wynikających z map potrzeb zdrowotnych, które zostały przygotowane 1,5 roku temu wynika, że dla województwa opolskiego liczba wystarczająca łóżek internistycznych to jest 640. Dzisiaj mamy 720, czyli o 90 łóżek internistycznych mamy za dużo. Zawsze będzie taka sytuacja, że te łóżka będą wolne - mówi Porowska.
Wicewojewoda dodała, że pacjenci w razie potrzeby będą dowożeni do szpitali, w których będzie im udzielona pomoc.
Tymczasem Gazeta Prawna ujawniła, że lekarze w Oleskim szpitalu na początek otrzymywali pensję w wysokości 15 tys. zł, plus miejsce w hotelu i dyżury. Tym samym lekarz mógł zarobić miesięcznie nawet 26 tysięcy złotych. - Problem w tym, że lekarzy jest za mało, powodzeniem cieszą się także niektóre specjalizacje - wyjaśnia Violetta Porowska.
- W ogóle mamy liczbę lekarzy za małą, teraz powinniśmy się zastanawiać nad tym, jak przeorganizować strukturę lekarzy. Jeżeli mamy w jakiś specjalizacjach lekarzy za dużo, a w innych mamy za mało, to dzisiaj kiedy kształcimy tych lekarzy to już powinniśmy się zastanawiać w jakie specjalizacje powinniśmy przekazywać tych młodych adeptów sztuki lekarskiej - dodała.
- Lekarze ratują nam życie, nikt nie kwestionuje, że powinni dobrze zarabiać - podkreśla wicewojewoda i dodaje, że w tej chwili doszło do sytuacji, w której placówki licytują się o lekarzy. W pewnym momencie kończą się możliwości i właśnie w takiej sytuacji znalazł się szpital w Oleśnie.
- W ostatnich dniach odebrałem sporo telefonów dotyczących pracy w naszym szpitalu - powiedział w porannej rozmowie "Poglądy i osądy" Andrzej Prochota, dyrektor lecznicy w Oleśnie. - O lekarzy placówki rywalizują, nasycenie w kraju lekarzami jest różne - dodaje.
- Są obszary gdzie tych lekarzy jest rzeczywiście więcej. Skupiają się wokół ośrodków akademickich. Mówimy o Dolnym Śląsku czyli Wrocławiu, także o Śląsku i Łodzi. Tam jest łatwiej zrobić pewną specjalizację czy karierę naukową, jeżeli ktoś myśli o doktoracie, czasami za mniejsze pieniądze. Przyjazd do miejscowości mniejszej wiąże się być może ze zmianą stylu życia. Dojazdy do pracy do 30-40 kilometrów myślę, że nie stanowią problemu, natomiast odległości większe sprowadzają się do przeprowadzki.