Ginekolog przed sądem. Prokuratura zarzuca błąd w sztuce lekarskiej
W trakcie porodu lekarze trwale uszkodzili noworodkowi bark. Prokuratura zarzuca, że dziecko było zbyt duże do naturalnego porodu i powinno zostać przeprowadzone cesarskie cięcie. Ostatecznie na ławę oskarżonych trafił ordynator, którego nie było już wtedy w pracy. Sąd w pierwszej instancji go uniewinnił, a po apelacji sprawa trafiła do sądu odwoławczego.
Do zdarzenia miało dojść 6 lat temu w kędzierzyńsko - kozielskim szpitalu. Przed rozwiązaniem, poszkodowaną zajmował się ówczesny ordynator Jarosław K., ale poród, w trakcie którego doszło do komplikacji, odbierał już inny lekarz.
Dziecko okazało się za duże na naturalny poród, a było już za późno na przeprowadzenie cesarskiego cięcia. W związku z tym lekarz użył większej siły do wyciągnięcia noworodka i trwale uszkodził mu bark.
Śledczy zarzucili ordynatorowi, że nie zlecił badań, które dużo wcześniej wykazałyby, że bezpieczny poród drogami natury jest niemożliwy. Sąd w pierwszej instancji uniewinnił Jarosława K. i uznał, że nie można oskarżyć lekarza, którego nie było przy porodzie.
Ze względu na zawiłość sprawy, sąd odwoławczy w Opolu uznał, że wyrok w tej sprawie wyda w przyszłym tygodniu.
Dziecko okazało się za duże na naturalny poród, a było już za późno na przeprowadzenie cesarskiego cięcia. W związku z tym lekarz użył większej siły do wyciągnięcia noworodka i trwale uszkodził mu bark.
Śledczy zarzucili ordynatorowi, że nie zlecił badań, które dużo wcześniej wykazałyby, że bezpieczny poród drogami natury jest niemożliwy. Sąd w pierwszej instancji uniewinnił Jarosława K. i uznał, że nie można oskarżyć lekarza, którego nie było przy porodzie.
Ze względu na zawiłość sprawy, sąd odwoławczy w Opolu uznał, że wyrok w tej sprawie wyda w przyszłym tygodniu.