- Tu jest dramat, zostaliśmy z niczym - mówią mieszkańcy ulicy generała Andersa w Głuchołazach. Obecnie tam sytuacja jest najtrudniejsza i jest tam najwięcej pracy. Lokatorzy nie mają bieżącej wody, gazu, a w niektórych mieszkaniach nie ma też prądu. W wielu miejscach woda sięgała 2 metrów.
- Na ten moment nie ma ulicy Andersa. Nie ma pomocy ze strony włodarzy. Straty są nie do opisania, trudno to oszacować. My mieliśmy zalane do wysokości 2 metrów, a 80 centymetrów szlamu. - Wszystko wyrzucone jest, tu na jednej kupie leży. Zostaliśmy z niczym. To wszystko jest do wymiany, bo tu jest zapadnięte. - Jak u pani? - Dramat. Jeszcze jest błoto, myją tynki, ale wszystko jest do wyrzucenia. Nie mamy nic, ani gazu, ani wody.
- Tam ze względu na ukształtowanie terenu jest bardzo trudny dojazd - wyjaśnia Paweł Szymkowicz, burmistrz Głuchołaz.
- Tam samochody nie docierają. Jest opcja, że wykorzystamy bród i powstanie droga do tego brodu przez rzekę. Najważniejsze było dostarczenie wody pitnej oraz jedzenia dla mieszkańców. Najpierw robiliśmy to pieszo przez las, a teraz po udrożnieniu promenady ten prowiant w większych ilościach można tam dowozić.
Mieszkańcy apelują i proszą o dostarczenie im 12 metalowych blaszaków. Nie mają gdzie obecnie składować opału na zimę.