Sebastian Koćwin z OPZZ przypomniał, że ekonomicznego Nobla dostał w tym roku naukowiec, który pisał o dobroczynnym wpływie podniesienia płacy minimalnej. Zastanawiał się także, czy wiszące w powietrzu podwyżki nie obniżą konsumpcji wewnętrznej, która nakręcała dotąd gospodarkę. Dodał, że samorządy także obawiają się wzrostu płac (na przykład nauczycieli) i trudno się z nimi rozmawia o podwyżkach dla innych grup zawodowych.
Piotr Pancześnik z Kongregacji Przemysłowo-Handlowej zauważył, że przyszłoroczny budżet ma być zbilansowany i rząd nie planuje żadnych kredytów, więc oceny agencji Moody's nie bardzo odpowiadają sytuacji. Dodał także, że polskie zapasy kruszcu są dobrym zabezpieczeniem na wypadek jakichś niekorzystnych wydarzeń gospodarczych. Wspomniał także o tym, że gospodarkę popychają do przodu planowane na 77 mld zł inwestycje.
Dr Witold Potwora, ekonomista z WSZiA, stwierdził, że nie była to typowa ocena ratingowa, przypomniał także, że mamy znaczący wzrost PKB i dwucyfrowy wzrost inwestycji, więc on sam raczej spokojnie patrzy w przyszłość. Dodał jednak, że czeka na nową ordynację podatkową i zmniejszenie biurokracji. Zauważył także, że trochę brak w Polsce debaty o gospodarce, bo wszystkie partie praktycznie modyfikują pomysły rządzącej prawicy.
Grzegorz Kuliś z BCC poruszył dwa wątki. Mówił o tym, że firmy bardzo obawiają się tak dynamicznego wzrostu płacy minimalnej, bo może on doprowadzić do zwolnień. Zauważył także, że alternatywą byłaby robotyzacja, ale tu Polska dołuje w statystykach - na świecie automatyzacja rozwija się w tempie 6 procent rocznie, u nas mamy ostatnio wyraźny regres.
Grzegorz Adamczyk z Solidarności zaapelował do przedstawicieli pracodawców, by przestali narzekać, bo jeszcze "nikt im śruby nie przycisnął". Stwierdził, że gospodarka rozwija się bardzo dobrze, więc nic dziwnego, że rząd chce pomóc najmniej zarabiającym. Stwierdził jednak, że jeśli coś go martwi, to ryzyko przyblokowania - w wyniku politycznych sporów - wielkich inwestycji, które także są lokomotywą polskiej gospodarki.
Lesław Adamczyk z BCC mówił o tym, że niektóre z proponowanych rozwiązań mogą przynieść niekorzystne efekty, wymienił między innymi te, które mogą uderzyć w tzw. pracowników sfery wysokich usług, których liczba wzrosła w ostatnich latach ze 100 do 300 tysięcy. Stwierdził także, że wzrost płacy minimalnej może skutecznie zlikwidować polskie rzemiosło, bo małe firmy mu nie podołają. Dodał przy tym, że rząd dobrze to sobie wyliczył, bo planowane zmiany przyniosą mu dodatkowe 12 mld zł wpływów do budżetu.